poniedziałek, 29 kwietnia 2013

One

Siedziałam w szpitalnej sali obok chłopaka, który uratował mi życie. Nie wiem jak długo tam byłam, czas nie miał w tej chwili dla mnie znaczenia. Swoją drogą nie miałam pojęcia jakim cudem pozwolili mi przy nim siedzieć, skoro byłam obcą osobą. Nawet nie zapytali kim dla niego jestem. Pewnie uznali, że po prostu jesteśmy razem i nie będą męczyć roztrzęsionej dziewczyny dennymi pytaniami. Czułam się winna i przerażona, że przeze mnie ten chłopak mógł zginąć. Wiedziałam o tym, że był sławny, co napawało mnie jeszcze większym lękiem. Mogli mnie oskarżyć o to, że specjalnie chciałam go skrzywdzić albo każą mi płacić potężne odszkodowanie. Z tego co podsłuchałam, lekarze dziwili się, że odniósł tak niewielkie obrażenia. Oprócz siniaków i niewielkich ran, miał tylko wstrząs mózgu, rozcięty łuk brwiowy, złamaną rękę i żebra. No dobrze, to nie brzmi na „niewielkie” obrażenia, ale równie dobrze mógł zostać kaleką, prawda?
Jednak mimo to był nieprzytomny od dobrych kilku godzin. Siedziałam przy nim cały czas, zestresowana, jak jeszcze nigdy w życiu. Poszłam tylko zmyć rozmazaną maskarę z mojej twarzy. Patrzyłam na niego, ale nie odważyłam się go dotknąć. W ogóle cała sytuacja, że jakiś sławny chłopak uratował mi życie była nie do pomyślenia. Cały czas myślałam, że po prostu mam jakiś porąbany sen. Co chwilę szeptałam do niego „przepraszam”, ale nawet nie rejestrowałam tego, co mówię. Zachowywałam się tak, jakbym była w jakimś transie.
Grobową ciszę przerwały nagłe kroki kilku osób. Szybko można było się zorientować, że ktoś biegnie. Chwilę potem do sali wbiegło czterech pozostałych członków zespołu, którzy od razu rzucili się do łóżka, dopiero po kilku sekundach orientując się, że tam jestem. W duchu dziękowałam Bogu za to, że nie jestem ich psychofanką i nie zaczęłam piszczeć jak wariatka, czego najwidoczniej się spodziewali, bo patrzyli na mnie niepewnie, gotowi do ucieczki. A ja nie wiedziałam co powiedzieć. Ta cisza była tak niezręczna…
-Emm.. Cześć. – postanowiłam się odezwać, po czym wstałam z krzesła i spojrzałam na nich – Jestem Chloe… I to przeze mnie wasz kolega tutaj jest. Uratował mi życie.
Oni milczeli. Żaden z nich się nie odezwał, patrzyli to na mnie, to na niego. Wiedziałam, że zaczną mnie oskarżać. Nie miałam kasy na to, żeby płacić kilkadziesiąt tysięcy na odszkodowanie. Przełknęłam ślinę, czując, jak łzy napływają mi do oczu, a głos się łamie.
-Przepraszam, nie chciałam, żeby stała mu się krzywda, po prostu...
-Spokojnie. To nie twoja wina – wyszeptał chłopak w lokach, po czym niepewnie podszedł i poklepał mnie po ramieniu, a gdy zauważył, że nie reaguję żadnym piskiem ani nie chcę go rozszarpać na strzępy, przytulił mnie lekko, ale jednak z rezerwą, do siebie. To spowodowało, że całkiem wybuchłam płaczem.
Reszta usiadła wokół Nialla, mówiąc żeby nie robił sobie jaj i się obudził. Po chwili Harry również do nich dołączył, a ja usiadłam z boku. Było sztywno, nie chciałam się odzywać, ale z czasem sytuacja się zaczynała rozluźniać, opowiedziałam im jak do tego wszystkiego doszło, byli mili i nie mieli do mnie żalu. Na szczęście. Mimo to czułam się dziwnie. Męczyło mnie poczucie winy. Z jednej strony chciałam, żeby chłopak się obudził, ale z drugiej bałam się, że jak to zrobi, to mnie znienawidzi, albo stwierdzi, że jestem zmorą jego życia i mam się wynosić.
-Idę po jakieś żarcie. Jak się obudzi to zwariuje z głodu. – powiedział Louis, uśmiechając się do reszty i razem z Harrym wyszli z sali.
Spojrzałam na Nialla i po chwili zauważyłam, że chłopak lekko zacisnął powieki. Zrobiłam wielkie oczy i przeniosłam wzrok na Liama, który bawił się telefonem.
-Widziałeś to? Mrugnął! Chyba się bu…
-Gdzie ja kurwa jestem? – warknął cicho Niall, łapiąc się za głowę i rozglądając po sali.
Zaśmiał się, widząc tępe miny chłopaków, po czym przeniósł wzrok na mnie. Przeszły mnie ciarki, ale sama nie wiedziałam, czy ze strachu czy z podniecenia. Miał chyba najintensywniejszy kolor niebieskich oczu jaki w życiu widziałam.
Zapragnęłam, żeby nigdy nie odwracał wzroku.
Co jest ze mną nie tak?
Uśmiechnęłam się niepewnie, ale w tym samym momencie do pomieszczenia wpadli Harry i Louis i cały czar prysnął. Gdy tylko Niall dorwał się do jedzenia, całkowicie mnie zignorował, nawet nie odzywając się do mnie słowem. Nie byłam pewna, czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, kim jestem. Wszyscy go otoczyli i zaczęli się zachowywać jak niańki, więc nawet nie zauważyli jak wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą cicho drzwi.

____________________

Wiem, że jest beznadziejny, przepraszam, obiecuję, że następne będą lepsze. Prosiłabym o komentowanie, chcę wiedzieć, czy jest dla kogo w ogóle pisać. Jeżeli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach, niech da znać w komentarzu.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Prologue



Biegnę.
Jest ciemno i zimno.
I mokro.
Ale wcale nie pada deszcz, tylko to ja nie mogę przestać płakać, a obraz rozmazuje mi się przed oczami.
Zderzyłam się z latarnią, ale ignoruję ją i biegnę dalej.
Chcę uciec od tego co mnie spotkało. Nigdy nie zapomnę jego zmieszania kiedy mnie zauważył, tych słów „To nie tak jak myślisz..”. I ta dziewczyna. Ewidentnie zadowolona z mojego cierpienia.
Potrząsam głową, chcą odsunąć od siebie te myśli.
Nawet nie zauważam, gdy na kogoś wpadam. Jakiś chłopak w kapturze i okularach przeciwsłonecznych (Po co mu okulary w środku nocy?!) obejmuje mnie lekko i pyta, czy wszystko w porządku. Ja tylko kiwam bez sensu głową, taktując go, jak zagrożenie. Zaczynam się cofać.
Wszystko trwa może 5 sekund.
Nagle znajduję się na ulicy i słyszę tego samego chłopaka.
- Uważaj!
A zaraz potem leżę na ulicy obok niego, nieświadoma tego, co właśnie się wydarzyło. Ocieram oczy z łez, żeby cokolwiek widzieć. Chłopak leży we krwi, już bez kaptura i okularów. Z moich ust wyrywa się krzyk i zakrywam je dłońmi.
Niall Horan uratował mi życie.

_______________________
CZYTELNIKU! PROSZĘ, NIE ZRAŻAJ SIĘ I POSTARAJ SIĘ 
PRZEBRNĄĆ PRZEZ PIERWSZE ROZDZIAŁY, GWARANTUJĘ, ŻE WARTO :)
Wiem, że początki są bardzo trudne i to mój pierwszy blog z opowiadaniem, 
ale mam nadzieję, że jakoś się rozkręcę i polubicie tą historię.