sobota, 21 września 2013

31

Po prawej macie sondę, proszę odpowiedzcie na nią. Mam pomysł na nowe opowiadanie, najprawdopodobniej z innym, głównym bohaterem, ale mam też na drugą część tego, więc jak chcecie. Osobiście skłaniam się ku nowemu, ale decyzja należy do was.
Rozdział, cóż. Jeden z najgorszych. Nie mam weny. 
Jednak mimo wszystko miłego czytania :)
__________________________________


Podskoczyłam parę razy, próbując się wcisnąć w swoje ciasne spodnie, a Niall w tym czasie zbierał wszystkie nasze rzeczy. Wzięłam bluzkę i ruszyłam w głąb lasu w samym staniku, chociaż było cholernie zimno. W końcu była już końcówka października. Szliśmy bardzo szybko, zastanawiając się wspólnie o co chodziło mojej mamie. Dopiero po drodze założyłam koszulkę, która i tak była mokra, więc dla mnie nie miało to najmniejszego sensu, jednak Niall mnie wręcz do tego zmusił, mówiąc, że nie może się skupić.

Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie przed moim domem, a ja zaczęłam się poważnie denerwować. Zerknęłam na drzwi wejściowe, a później z powrotem na swojego chłopaka.
-Może to nic poważnego… - zaczął Niall.
-Serio? Gdyby to nie było nic poważnego, nie zadzwoniłaby do mnie. – odparłam zdenerwowana.
-Chloe, spokojnie… - położył swoją dłoń na moim kolanie
-Muszę iść. Przepraszam, że tak wyszło. – powiedziałam cicho – Odezwę się potem.
-Na razie mała. – cmoknął mnie w usta i po chwili odjechał spod mojego domu.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Spojrzałam na siebie. Nadal miałam na sobie męską koszulkę, ale przynajmniej nie była już tak mokra. W przeciwieństwie do moich włosów. Gdy tylko weszłam do salonu, stanęłam jak wryta. Zmrużyłam brwi, patrząc na mojego ojca, który stał naprzeciwko kanapy. Na niej siedziała moja mama ze zmartwioną miną i wyraźnie wkurzona Ann. Wszystko wyglądało na jedno wielkie przesłuchanie. W jednej chwili wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, widząc jak wyglądam. Odwróciłam na chwilę głowę, by później znów spojrzeć na mamę pytającym wzrokiem. Ta tylko uśmiechnęła się do mnie smutno.
-Dlaczego jesteś cała mokra, Cassie? – zapytał szorstko mój ojciec.
Poważnie, Cassie?
-Jestem Chloe. – wysyczałam z zaciśniętymi zęby.
-Nieważne. Siadaj, mamy do pogadania – opowiedział nic sobie nie robiąc z tego, jak właśnie wymierzał mi cios prosto w serce.
Bez słowa, ale nieźle wkurzona usiadłam na kanapie pomiędzy swoją siostrą i mamą. Mężczyzna stojący przed nami klasnął w dłonie.
-No dobra. Chciałbym wam tylko powiedzieć, że dostałem pracę. Tutaj. W Londynie. W związku z tym, że dom należy do mnie, będę mieszkał tu. Macie 48 godzin na wyniesienie się stąd.
Zapanowała cisza.
Wpatrywałam się w człowieka przede mną w słupieniu. Otworzyłam szeroko oczy.
On żartuje, prawda? Musi żartować.
Przecież my nawet nie mamy gdzie iść, tutaj nie mamy żadnej rodziny. Jesteśmy zdane tylko na siebie. W głębi duszy wiedziałam jednak, że ojciec ma całkowite prawo dosłownie wyrzucić nas z domu. Gdy przysłał papiery rozwodowe mama była tak załamana, że nawet nie była w stanie przeczytać wszystkich warunków zawartych w umowie, tylko po prostu bezmyślnie to podpisała. Dopiero później dowiedziała się o pełnej własności domu mojego ojca.
Wiedziałam, że nie wytrzymam. Miałam łzy w oczach, ale zacisnęłam mocno pięści, a zęby wbiłam w dolną wargę, starając się je powstrzymać. Postanowiłam sobie, że nie zobaczy moich łez.
Byłam silna.
Byłam ponad to.
On nie mógł mnie zniszczyć.
Był dla mnie obcym człowiekiem. Kiedy się uspokoiłam, mój smutek i rozpacz zamienił się we wściekłość. Dopiero po kilku minach postanowiłam przerwać panującą ciszę.
-Oszalałeś?! –wstałam gwałtownie z siedzenia i spojrzałam mu prosto w oczy – Nie możesz tak po prostu pozbawić nas domu, zostawiając z niczym! Niby gdzie mamy żyć? Za co?
-Chloe… - zaczęła cicho Ann, ale spojrzałam na nią wściekle.
-Nie Ann! – przeniosłam wzrok z powrotem na ojca – Jesteś podłym człowiekiem. Nie wiem jak możesz taki być! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Jesteś dla mnie obcym człowiekiem i mam nadzieję, że kiedyś życie kopnie cię w dupę tak mocno, że się już nigdy nie podniesiesz! – wykrzyczałam mu w twarz, a zaraz po tym rozległo się głośnie klaśnięcie. Sekundę potem trzymałam się za piekący, lewy policzek zaskoczona.
-Marcusie! – krzyknęła moja matka do mężczyzny, po czym wstała i wyprowadziła mnie z salonu, zostawiając ojca sam na sam z moją siostrą.
Byłam trochę oszołomiona. Kompletnie nie spodziewałam się tego, że własny ojciec uderzy mnie w twarz. Jeszcze nigdy żaden facet mnie nie uderzył. Nawet Josh tego nie zrobił, chociaż byłby do tego zdolny. Spodziewałabym się tego bardziej po nim, niż po tacie.
Po chwili poczułam coś zimnego na policzku, co automatycznie złagodziło piekący ból. Mama przykładała mi do niego zimną ściereczkę, uśmiechając się smutno.
-I co teraz zrobimy? – spojrzałam na nią zmartwiona.
-Nie mam pojęcia. – szepnęła.

Ann udało się wynegocjować u ojca miesiąc na wyniesienie wszystkich rzeczy, które będą nam potrzebne, włącznie z takimi, jak lodówka, czy telewizor. Moja siostra powiedziała, że zamieszka u swojego chłopaka, Briana, u którego ostatnio i tak spędza najwięcej czasu. Nam natomiast znalazła mały, obskurny, ale tani hotel na obrzeżach miasta. Chociaż nawet nie nazwałabym tego obrzeżami. Było to po prostu kompletne zadupie w szczerym polu.
Już kilka godzin po ostatniej rozmowie z ojcem zebrałyśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do walizek i wyniosłyśmy się stamtąd jak najszybciej.

Stałam przed hotelem, obawiając się tego, co jest w środku. Z zewnątrz wyglądał po prostu okropnie. Cały budynek przypominał zwykłą, dużą cegłę, postawioną pionowo. Na samej górze widniał neonowy, wielki napis „Red Hotel”, który świecił się jasnym, bladozielonym światłem. Litera H co chwilę migała niepokojąco. Kolor budynku może i faktycznie kiedyś był czerwony, ale teraz ilość kurzu spowodowała, że był szaro bordowy. Westchnęłam i razem z mamą weszłyśmy do środka, wtaczając za sobą nasze walizki. Jakiś dziadek za starą, drewnianą ladą siedział i czytał książkę. Gdy stanęłyśmy przed nim, niechętnie podniósł wzrok znad swojej lektury i bez słowa wręczył nam kluczyki do pokoju numer 16. Na windę oczywiście nie miałyśmy co liczyć, więc dopiero po jakiś 20 minutach udało nam się wtoczyć wszystkie walizki na 3 piętro. Szłyśmy wzdłuż całego, wąskiego i długiego korytarza, na którym światło również migało, powodując całkowitą ciemność na ułamki sekund. To było przerażające. Jak z jakiegoś horroru. Nie mam pojęcia jak uda mi się tutaj zasnąć. Pokój nr 16 był na samym końcu korytarza. Zerknęłam na mamę, po czym wzięłam głęboki oddech i przekręciłam klucz w drzwiach, wchodząc do środka. W pokoju cuchnęło papierosami i alkoholem. Zapaliłam światło i rozejrzałam się wokół. O dziwo było w miarę czysto, tylko wcześniejsi mieszkańcy zapomnieli wywietrzyć. Na środku stały dwa, małe łóżka. Pomiędzy nimi była szafka nocna z lampką. Po prawej stronie stał stół, z 2 krzesłami, a po lewej była tylko średnich rozmiarów szafa i regał. Pusto, szaro, ponuro. Nie wiem na jak długo miałyśmy tu zostać, ale zdecydowanie nie podobało mi się to miejsce. Jedynym plusem było to, że miałyśmy łazienkę w pokoju. Jednak nie byłam jeszcze gotowa, żeby do niej zajrzeć. Położyłam nasze walizki w kącie, a moja mama otworzyła okno na oścież.
Westchnęłam i usiadłam na łóżku, które niebezpiecznie zaskrzypiało pod moim ciężarem.
-Damy sobie radę, prawda? – zapytała moja mama, patrząc przez okno.
-Musimy. – odparłam cicho.
Po chwili mama wręczyła mi mój telefon i powiedziała, że koniec mojego szlabanu, szczególnie ze względu na okoliczności, bo za daleko stąd nie mogłam iść. Nie miałam prawa jazdy, nie było w pobliżu przystanku autobusowego, został nam tylko samochód mojej mamy.
-Chloe, nie chcę cię martwić, ale muszę iść do pracy na nocną zmianę.
Spojrzałam na nią robiąc wielkie oczy.
-Najlepiej będzie, jak zadzwonisz po Emmę, albo po swojego chłopaka.
Uśmiechnęłam się do siebie lekko, słysząc jak mówi o moim chłopaku.
-Emma raczej się tutaj nie dostanie, ale myślę, że Niall chętnie wpadnie.
-Dobrze. Wrócę rano kochanie. Jeżeli coś by się działo, to dzwoń. – uśmiechnęła się ciepło, pocałowała mnie w czoło i zabierając swoją torebkę, wyszła z pokoju.

Zapanowała taka potworna cisza, że naprawdę zaczynałam się bać wszystkiego, co było wokół. Na szczęście dopiero słońce zachodziło za horyzont, więc nie było aż tak źle. Ale zdecydowanie Niall powinien przyjechać tu, zanim całkowicie się ściemni.
Jak najszybciej zadzwoniłam do niego i wytłumaczyłam całą sytuację, starając się nie wybuchnąć płaczem. Pominęłam jednak fakt, że dostałam z liścia od własnego ojca. Było mi wstyd i miałam nadzieję, że Niall nigdy się o tym nie dowie. Poprosiłam go jeszcze, żeby przywiózł coś do jedzenia, po czym się rozłożyłam. Czekając na swojego chłopaka wypakowałam ciuchy do szafy, która o dziwo w środku była czysta, zadzwoniłam do Emmy i powiedziałam jej wszystko co się dzisiaj wydarzyło i poszłam do łazienki. Była niewielka, z małym prysznicem, do którego wolałam nie zaglądać przez zasłonę w rybki. Nie wiem czego, ale chyba bałam się, że w środku będzie jakiś trup. Stanęłam przed lustrem i z rozczarowaniem stwierdziłam, że mam napuchnięty i czerwony policzek. Próbowałam go jakoś zakryć pudrem, ale gdyby się bliżej przyjrzał, to na pewno by to zauważył. 
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, więc wyszłam z łazienki i otworzyłam je. Widząc przed sobą chłopaka, uśmiechającego się szeroko i trzymającego w rękach pudełko z najlepszej pizzerii w mieście, rzuciłam się na niego i przytuliłam mocno. Nie widziałam go co prawda kilka godzin, ale przez ten czas wydarzyło się tyle, że wystarczy na co najmniej tydzień.
Po chwili siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy o całej tej sytuacji, jedząc pizzę. Światło w pokoju również niebezpiecznie migało. No kurwa, co jest z elektryką w tym hotelu?!
-Nie mogę zamieszkać u ciebie, Niall. Nie zostawię mamy. – westchnęłam.
-Twoja mama też może u nas zamieszkać, Close. Mamy duży dom.
-Nie. Zdecydowanie nie. Na razie zostajemy tutaj. Przecież nie jest aż tak źle. – powiedziałam i w tym samym momencie światło w pokoju całkowicie zgasło. Wydałam z siebie cichy pisk, a potem oboje zaczęliśmy się głośno śmiać. Było tak ciemno, że nie widziałam kompletnie nic. Odszukałam po omacku pudełko po pizzy i odsunęłam je na bok, po czym znalazłam Nialla, złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Odszukałam jego usta i zaczęłam go całować. Już po chwili leżeliśmy na łóżku, całując się namiętnie. Ściągnął mi koszulkę i Delikatnie przejechał dłońmi wzdłuż mojego brzucha w górę, po czym delikatnie dotknął dłońmi moich piersi. Mruknęłam z zadowolenia, a on ścisnął je mocniej i w tej chwili zaświeciło się światło. Skrzywiłam się i mimowolnie zmrużyłam oczy, po czym przetoczyłam się na miejsce obok niego.
-Mam tu zostać na noc? – zapytał Niall.
-Tak.
-Twoja mama nie ma nic przeciwko?
-Sama to zaproponowała. – zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. On również się zaśmiał, ale kiedy spojrzał na moją twarz z bliska, od razu uśmiech zszedł mu z twarzy. Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, a kiedy się zorientowałam i chciałam odwrócić głowę, ujął moją twarz w dłonie i podniósł się, żeby się lepiej przyjrzeć.
-Co ci się stało? – zapytał zdenerwowany.
-Nic – mruknęłam pod nosem i zaczęłam zakładać swoją koszulkę z powrotem, żeby odwrócić jego uwagę.
-Chloe, przecież widzę. – warknął. – Mów co się stało.
-Przewróciłam się i walnęłam policzkiem o kant łóżka.
-Nie kłam.
-Nie kłamię – jęknęłam.
-To czemu na mnie nie spojrzysz?
-Bo kłamię – szepnęłam.
Westchnął i pocałował mnie delikatnie w opuchnięty policzek.
-Więc co się stało?
-Ojciecmnieuderzył – powiedziałam szybko pod nosem tak, że nie był w stanie mnie zrozumieć.
-Co?
-Ojciec mnie uderzył. –powtórzyłam cicho.
Nastała cisza, przez chwilę słychać było tylko przejeżdżające samochody za oknem. Speszona odwróciłam od niego wzrok.
-Zabiję skurwiela. – wysyczał przez zęby i gwałtownie się podniósł, ale złapałam go za rękę.
-Nigdzie nie idziesz.
Zrobił wielkie oczy.
-No chyba nie sądzisz, że tak po prostu to zostawię?
Pokręciłam głową.
-Uspokój się. Nie musisz go od razu zabijać.
-Bronisz go?! – krzyknął.
-Nie.  – odpowiedziałam cicho. – Ale wolałabym, żebyś teraz tutaj został ze mną.
Spojrzałam mu w oczy smutnym wzrokiem, co spowodowało, ze jego wyraz twarzy również złagodniał. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował przeciągle.
-Za dwa tygodnie skończysz 18 lat i będziesz mogła wynająć jakieś swoje mieszkanie. Nie zostaniesz tutaj całą wieczność.
Pokiwałam głową.
-Wiem. Mam jeszcze trochę oszczędności, coś wymyślę i zapewnię mojej mamie normalny dom.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i znów mnie pocałował.

Wzięłam swój ręcznik i piżamę, po czym skierowałam się do łazienki.
-Jakby ktoś pukał to nie otwieraj – zaśmiałam się i zniknęłam za drzwiami.
Położyłam swoje rzeczy na jakiejś małej półce i spojrzałam na mały prysznic, zasłonięty zasłoną w kolorowe rybki.
Nawiasem mówiąc, miały tak wytrzeszczone oczy, że wyglądały jak z jakiegoś horroru. Dodam je do listy rzeczy, których nienawidzę w tym miejscu.
Rozebrałam się, po czym delikatnie odsłoniłam zasłonę i pisnęłam głośno, odskakując od prysznica. W brodziku siedział sobie jakiś włochaty, obrzydliwy pająk wielkości pączka. Usłyszałam jak Niall wali w drzwi i krzyczy „co się stało” „otwórz drzwi”. Szybko owinęłam się ręcznikiem i otworzyłam drzwi, na co Niall się zamknął i przyjrzał mi się dokładnie od dołu do góry.
- No cześć. – uśmiechnął się szeroko.
Przewróciłam tylko oczami i wskazałam na prysznic. Chłopak podszedł do niego, przejeżdżając dłonią po swoich włosach i widząc pająka zaczął się śmiać.
-Serio się go boisz Close? – zaśmiał się.
Prychnęłam tylko w odpowiedzi i kazałam mu go wziąć. Nie zabił go, tylko wziął w jakiejś ścierce i wyrzucił przez okno. Potem spojrzał na mnie.
-To co, mogę zostać na dłużej? – zapytał, poruszając brwiami i oplótł mnie dłońmi w talii.
-Nie, wypad. – odpowiedziałam ze śmiechem.
-No proszę, kotku… - wymruczał i zaczął mnie całować po szyi.
Powstrzymałam jęk podniecenia i delikatnie odsunęłam go od siebie.
-Może następnym razem. – powiedziałam, śmiejąc się, na co on udał, że się obraził i prychając po nosem wyszedł z łazienki.
Po jakiś 10 minutach wyszłam z pomieszczenia w krótkich, dresowych spodenkach i bluzce na ramiączkach. Podeszłam do łóżka i położyłam się koło Nialla. Spojrzał na mnie z troską. Zmyłam puder i cały swój makijaż, więc idealnie było widać zaczerwieniony, opuchnięty policzek.
-Jesteś taka piękna.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym pocałował delikatnie bolące miejsce i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową, a on przykrył nas kołdrą. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

czwartek, 12 września 2013

30


Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Nie chciałam wstawać z łóżka. Jak to możliwe, że było aż tak wygodne? Leniwie otworzyłam oczy i odruchowo spojrzałam w lewo, ale miejsce obok mnie było puste. Na szafce nocnej unosiła się para. Zmrużyłam oczy, podniosłam się lekko i ujrzałam świeżo upieczone tosty ułożone na talerzyku. Uśmiechnęłam się do siebie mimowolnie i sięgnęłam po jednego z nich. Wstałam z łóżka, gryząc tosta, naciągnęłam koszulkę Nialla, przesiąkniętą jego cudownym zapachem na uda i wyszłam z pokoju na bosaka. Cicho zeszłam po schodach w dół, rozglądając się wokół w poszukiwaniu swojego chłopaka aż mój wzrok stanął na Harrym. Stał przy wejściu do salonu w samych bokserkach, z kubkiem kawy i wpatrywał się we mnie w szoku z lekko rozchylonymi wargami. Automatycznie się speszyłam, a moja twarz przybrała oczywiście koloru krwisto czerwonego. Stałam tak jedynie w dużym podkoszulku jego najlepszego kumpla, a on świdrował mnie wzrokiem bez słowa.
-Harry do cholery, czemu stoisz na środku jak jakiś idio… - zaczął Louis, ale nie dokończył, gdy stanął obok niego i również zastygnął w miejscu, unosząc brwi ze zdziwienia. Zmierzył mnie wzrokiem, na co jeszcze bardziej się zawstydziłam.
-Spałaś tu?
Nie, kurwa. Włamałam się, zabrałam koszulkę i teraz chciałam sobie uciec tylko w niej.
-Tak. – mruknęłam pod nosem, chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić i uniknąć głupich pytań.
-Z Niallem? – zapytał Harry i zaśmiał się, poruszając brwiami.
Założyłam ręce na piersi i spuściłam wzrok. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że moje bose stopy będą tak ciekawe.
-Nie twoja sprawa. – bąknęłam.
-Hmm. Dziwne. Wróciłem w nocy i jakoś was nie słyszałem. – odparł Lou.
Podniosłam wzrok i spojrzałam na nich robiąc wielkie oczy.
-N..Nie. My nie spaliśmy ze sobą w… ugh, w ten sposób. – zaczęłam, jąkając się przy tym, ale zbyli mnie machnięciem ręki i odeszli do salonu, przewracając oczami.
-Jaaaasne. – powiedział Harry, tym samym zakańczając naszą rozmowę.
Super. Zapowiada się fascynujący dzień.
Dokończyłam jeść tosta i zajrzałam do kuchni, ale i tam nie było mojego chłopaka, więc wyszłam na taras. Stał na zewnątrz tyłem i rozmawiał przez telefon, jednak był za daleko bym mogła cokolwiek usłyszeć.
Poczułam chłodny powiew wiatru, na co wzdrygnęłam się i oplotłam rękami swoje ramiona z zimna. Co prawda świeciło słońce, ale październikowe, ostre powietrze dawało o sobie znać.  Stanęłam na trawie i w tym samym momencie Niall schował telefon do kieszeni i odwrócił się. Od razu uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył w jego koszulce i podszedł do mnie. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, jak trzęsę się z zimna.
-Oszalałaś? Wracaj do środka. – powiedział zachrypniętym głosem i wręcz wepchnął mnie z powrotem do domu. Wszedł za mną i zamknął drzwi.
-Jak ci się spało?
-Niewiarygodnie dobrze. – uśmiechnęłam się szczerze. – Tosty też były niewiarygodnie dobre.
Zaśmiał się i przyciągnął mnie do swojego ciała, szczelnie oplatając mnie ramionami. Od razu było mi cieplej i przyjemniej, czując jego ciało przy moim.  Pocałował mnie delikatnie w głowę i lekko odsunął od siebie.
-Nie mówiłeś chłopakom, że tutaj spałam?
-Nie, a co? – zmarszczył brwi, nie będąc pewny o co mi chodzi.
-Widziałam ich przed chwilą. Byli trochę… Zszokowani.
Niall zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę w stronę kuchni.
-Normalka. Zazwyczaj nie przyprowadzałem dziewczyn do domu, bo mogły zemdleć widząc Harrego w samych gaciach. – przewrócił oczami i nalał herbaty do dwóch kubków.
Usiadłam przy stole, bawiąc się swoimi palcami.
-Tylko, że oni myślą, że ze sobą spaliśmy… - zaczęłam cicho.
-Przecież spaliśmy. – odparł przez śmiech i postawił jeden kubek zaraz przed moją twarzą.
Dobrze wiedział o co mi chodzi, tylko się ze mną droczył.
-No, ale wiesz... Spaliśmy tak tylko fizycznie…
Usiadł naprzeciwko mnie i trzymając swój kubek w dłoniach, uniósł brwi.
-A chciałabyś inaczej?
Ugh, jak on może mówić o takich rzeczach tak otwarcie?!
Spuściłam wzrok i przygryzłam lekko dolną wargę.
-Nie… To znaczy tak. Ale nie, w sensie, że…
Nie pozwolił mi dokończyć, bo zaczął się śmiać.
-Close, spokojnie. – spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło – Wiesz, że niczego od ciebie nie oczekuję. Masz prawo nie chcieć.
-Ale ja chcę! – ugryzłam się w język, kiedy już było za późno.
Głupia głupia głupia.
Znów się zaśmiał.
-Poczekam, aż będziesz w stu procentach gotowa. Nie chcę ci zrobić krzywdy. – uśmiechnął się i uniósł swój kubek z herbatą do ust. Odwzajemniłam delikatnie uśmiech.
Był taki kochany. Troszczył się o mnie jak nikt inny. Naprawdę mu nie zależało na seksie. Zależało mu tylko i wyłącznie na mnie. Czułam się przy nim jak księżniczka. Byłam zdecydowanie najszczęśliwszą osobą na świecie, pomimo tego, że ciągle mnie zawstydzał.
Pociągnęłam łyk herbaty.
-Rozmawiałem przed chwilą z twoją mamą.
Zakrztusiłam się herbatą.
Odłożyłam kubek i zaczęłam kaszleć, ale po chwili się uspokoiłam i spojrzałam na niego zdziwiona.
Co? Jak to rozmawiał z moją mamą? Coś jej jest? Ojciec coś jej zrobił? Skąd w ogóle miał do niej numer?
-Zadzwoniła do mnie rano. Wróciła o 6 do domu i tam zastała twojego ojca. Była przerażona, bo nie było cię w domu, a na pewno nie poszłabyś do szkoły o tej porze. Wcześniej zabrała ci telefon, więc nie mogła się z tobą skontaktować, a twój tata nie chciał jej nic powiedzieć, tylko zaraz wyszedł z domu. Dzwoniła do Emmy, ale ta nic nie wiedziała, więc dała jej numer do mnie. Powiedziałem twojej mamie, że zabrałem cię do siebie, bo nie chciałem, żebyś spała z tym człowiekiem pod jednym dachem i nie pozwoliłem ci iść do szkoły, bo byłaś za bardzo roztrzęsiona. W gruncie rzeczy jednak spałaś tak słodko, że nie miałem serca cię budzić. Podziękowała mi, że się tobą zaopiekowałem. No i coś mi się wydaje, że anulowała twój szlaban. Nie ma za co. – puścił mi oczko.
Wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
-Poważnie?
-Tak. Powiedziała, że możesz u mnie zostać cały dzień.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Więc, co będziemy robić?
Wzruszył ramionami.
-Mogę zabrać cię do KFC. – powiedział, uśmiechając się szeroko i rozłożył się nonszalancko na krześle.
-Och jakie to romantyczne. – zaśmiałam się.
Prychnął.
-Dobra, sam pojadę do KFC, kupię jakieś jedzenie i zrobimy sobie piknik w lesie. Dzisiaj będzie ładna pogoda, więc trzeba z niej skorzystać. Ty za ten czas możesz sobie wziąć prysznic, czy coś.
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam.
-Ok. – wstał i wziął kluczyki z jakiejś miski na półce. – To do zobaczenia później, mała.
Podszedł do mnie i pochylił się, całując mnie czule w usta.
Uśmiechnęłam się, gdy pewnym siebie krokiem wyszedł z kuchni.
Po krótkiej chwili usłyszałam dźwięk odpalającego silnika. Podeszłam bliżej okna i zobaczyłam, jak Niall wyjeżdża na ulicę z piskiem opon, w ciągu sekundy osiągając prędkość ponad 100k/h. Nagle  znikąd przed domem pojawiło się co najmniej ze 20 dziewczyn, piszących i próbujących dogonić samochód, ale bez powodzenia, więc po prostu zostały przed domem, podniecając się, że przynajmniej przez sekundę mogły zobaczyć Nialla. Po chwili jedna coś krzyknęła do reszty i wskazała palcem prosto na mnie. W ułamku sekundy wszystkie spojrzały na okno, a ja szybko odsunęłam się od niego i oparłam się o ścianę. Westchnęłam głośno i kucnęłam, po czym na czworaka przeszłam pod oknem, nie chcąc być zauważoną.
-Co ty robisz, Chloe?
Podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą śmiejącego się Liama.
Szybko podniosłam się z ziemi i podrapałam się po karku.
-Yy…Chowam się przed fankami.
W odpowiedzi tylko się zaśmiał i zmienił temat.
-Zadzwoń do Emmy, bo martwiła się o ciebie.
-Nie mam telefonu.
-Już masz. – powiedział i wręczył mi swojego iPhone’a – Jak skończysz to po prostu go tutaj gdzieś zostaw.
Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się, po czym poszłam na górę do łazienki przy pokoju Nialla. Usiadłam na krańcu wanny i wybrałam numer do przyjaciółki. Odebrała prawie od razu.
-Liam, kotku. Jestem w szkole. Nie bardzo mogę rozmawiać.
Zachichotałam cicho.
-To ja.
-Chloe?! –krzyknęła szeptem – Ja cię chyba zabiję, dlaczego nic nie wiem gdzie ty jesteś?!
-Przepraszam, sytuacja się skomplikowała. Mój ojciec wczoraj przyjechał i zachowywał się jak jakiś nienormalny. Chciał wywalić Nialla z domu. W ogóle nawet nie wiedział jak mam na imię – przełknęłam ślinę – No i Niall mnie zabrał do siebie, żebym nie musiała znosić obecności tego człowieka. Przepraszam, zadzwoniłabym do ciebie, ale wiesz że nie mam telefonu.
-Wiem, twoja mama się martwiła. Dzwoniła do mnie. Powiedziałam, żeby dzwoniła do Nialla. Wkopałam cię?
-Nie, właściwie to Niall powiedział, że spałam u niego i chyba nawet anulowała mi ten cholerny szlaban. Dlaczego szepczesz?
-Bo mam teraz historię, idiotko. – prychnęła – Jak pan Dawkins zabierze mi telefon to cię chyba zabiję.
Zaśmiałam się.
-Sorki.
-Spaliście ze sobą?
-Co?
-No z Niallem. Spałaś z nim?
-No w jednym łóżku…
-O mój boże. – pisnęła cicho.
-Ale nic poza tym, Emma.
-Czemu?
-Nie wiem. Boję się.
Westchnęła.
-A ja już nie. Dlatego widzę się z Liamem w sobotę i zamierzam to zrobić.
-Poważnie?
-Tak, a teraz muszę kończyć bo pan Dawkins zmierza w moją stronę z miną jakby chciał mnie zabić. Jesteś martwa Close. Miłego dnia. – powiedziała przymilnym tonem i szybko się rozłączyła.
Zaśmiałam się do siebie, po czym odłożyłam telefon. Podeszłam do lustra i obmyłam tylko twarz wodą. Chciałam zrobić przynajmniej minimalny makijaż, ale nie miałam przy sobie kosmetyków, a wątpię, żeby Niall miał w kosmetyczce tusz do rzęs. Rozczesałam włosy i wtedy zauważyłam siny ślad na mojej szyi. Zrobiłam wielkie oczy i przyjrzałam się mu bliżej. Przejechałam po nim placem i skrzywiłam się, czując ból. Starałam się ułożyć włosy w taki sposób, żeby zakryć malinkę i chyba mi się to udało. Potem umyłam zęby i uśmiechnęłam się do swojego odbicia, chociaż wyglądałam okropnie z tymi moimi worami pod oczami.
Wróciłam do sypialni swojego chłopaka, założyłam wczorajsze jeansy i weszłam do tej mini garderoby Nialla. Wbiłam zęby w swoją dolną wargę i rozejrzałam się wokół. Wzięłam jakąś jego koszulkę i założyłam na siebie. Nie zamierzam zakładać swojej wczorajszej, śmierdzącej, wymiętej bluzki. Ta przynajmniej ładnie pachnie, chociaż w ogóle nie pasuje.
-Chyba polubiłaś moje ubrania.
Odwróciłam się i zobaczyłam Nialla z całą torbą z KFC.
Nie sądziłam, że naprawdę tam pojedzie.
Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do niego.
-To jedziemy?
-Jedziemy.

Po jakiej połowie godziny łażenia po lesie nagle stanęliśmy w miejscu i Niall, obładowany dwiema wielkimi torbami i pokrowcem na gitarę (nie wiem po co mu tyle rzeczy) kazał mi zamknąć oczy, a potem pociągnął mnie za rękę i po paru sekundach szepnął, że mogę już otworzyć. Zrobiłam to. Stałam na łące i moim oczom ukazał się wodospad. Wodospad w środku lasu. Był cudowny, miał co najmniej ze 4 metry, a pod nim znajdowało się małe jeziorko. Dopiero od niego woda odpływała małym strumykiem w głąb lasu.
-Jak znalazłeś to miejsce? – spojrzałam na niego zaskoczona.
Wzruszył ramionami.
-Przypadkiem.
Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy wyciągać wszystkie potrzebne rzeczy.
Po chwili siedzieliśmy już na kocu, śmiejąc się z jakiś głupich historyjek Nialla i jedząc kurczaki z kubełka.  Potem blondyn wyciągnął gitarę i zaczął grać i śpiewać kilka piosenek One Direction, patrząc mi przy tym w oczy. Przygryzłam dolną wargę i słuchałam każdego słowa z uśmiechem.
Miał niesamowity głos. Był idealny. I miałam go tylko dla siebie.
Błagam, żeby to się nigdy nie skończyło.
-Pamiętasz, jak śpiewałem ci Little Things? – uśmiechnął się.
-Pamiętam. To było piękne.
-Naprawdę chciałbym, żebyś czuła się wyjątkowa, Chloe.
Spuściłam wzrok.
-Nie wstydź się siebie. – złapał mnie za podbródek i uniósł go, żebym na niego spojrzała – Jesteś idealna.
Westchnęłam.
-Ja po prostu się boję, że kiedyś ci się znudzę i mnie zostawisz.- szepnęłam.
-Hej, nawet tak nie mów – przysunął się bliżej mnie – Nie zamierzam cię zostawiać Chloe. Kocham cię.
Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy usłyszałam jego słowa. Jeszcze nie byłam do tego przyzwyczajona.
-Poważnie, Close. Nie zostawię cię. Ożenię się z tobą, będziemy mieli dwójkę, Maxa i Victorię, i będziemy żyli długo i szczęśliwie, aż do śmierci.
Zaśmiałam się, słysząc jego słowa.
-Już nawet imiona wymyśliłeś?
-Żebyś wiedziała.  – poruszał brwiami, po czym tak po prostu wziął mnie na ręce i zaczął iść w stronę jeziorka.
-Co ty robisz? No chyba nie zamierzasz…
-Zamierzam.
-Niall, woda jest lodowata!
-Przecież nie sprawdzałaś. – zaśmiał się.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Niall wrzucił mnie do wody, która o dziwo faktycznie nie była taka zimna. Sam ściągnął koszulkę i wszedł do wody zaraz za mną.
-Ej, to nie fair. Mi nie pozwoliłeś ściągnąć bluzki.
-Nie oszukujmy się, i tak byś jej nie ściągnęła.
Zaśmiałam się. Miał rację.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował mocno w usta.
-Jesteś moja.
-Och czyżby?
-Śmiesz wątpić? – zaśmiał się.
-Żebyś wiedział. – wystawiłam do niego język i wyswobodziłam się z jego uścisku. Uciekłam na brzeg, gdzie spojrzałam na siebie i widząc swój prześwitujący stanik, jęknęłam pod nosem.
Przestań się wstydzić, przestań się wstydzić.
Cały czas to sobie powtarzałam, aż w końcu sama uwierzyłam w to, że jestem śmielsza niż myślę. Ściągnęłam bluzkę i rzuciłam ją na koc obok, po czym odwróciłam się przodem do niego, a on zdziwiony spojrzał na mnie i zaczął powoli iść w moją stronę, wyłaniając się z wody. Zaśmiałam się i zaczęłam ściągać swoje jeansy, które i tak nie były mi potrzebne.
- Co w ciebie wstąpiło? – krzyknął z daleka i sam zaczął się śmiać.
Nie odpowiedziałam mu, tylko zaczęłam sobie śpiewać i tańczyć, w samej bieliźnie.
Chociaż śpiewać nie umiałam.
-Make me, come alive, come on and turn me on. –  wyrzuciłam spodnie gdzieś do tyłu, śmiejąc się z siebie - Touch me, save my life, come on and turn me on*.
Przejechałam dłońmi wzdłuż swojego ciała. Niall cały czas mnie obserwował, ale wciąż szedł powoli w moją stronę. Pożerał mnie wzrokiem.
-Przestań Chloe, bo zwariuję. – jęknął.
-When you're ready come and get it. – zaczęłam przywoływać go palcem do siebie, kręcąc przy tym biodrami i śmiejąc się - Na na na na, na na na na**.
Widząc, że wciąż idzie do mnie w tym samym tempie co wcześniej, chociaż był blisko, zaczęłam się kręcić w kółko.
Sekundę później złapał mnie w talii od tyłu, powodując, że momentalnie się zatrzymałam. Oddychałam ciężko, gdy zaczął całować moją szyję. Pocałował delikatnie fioletową bliznę, którą sam mi zrobił, po czym obrócił mnie przodem do siebie.  Spojrzał mi w oczy.
-Kocham cię. – szepnęłam.
Odebrał to jako pozwolenie do działania i momentalnie wpił się w moje usta, wsuwając do nich język. Całował mnie mocno, wręcz brutalnie, tak, że ledwie za nim nadążałam. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na kocu. Pochylił się nade mną i zaczął błądzić dłońmi po moim ciele, powodując u mnie gęsią skórkę. Delikatnie odpiął mój stanik dokładnie w tym momencie, kiedy zaczął dzwonić telefon. Jęknęłam.
-No kurwa, zawsze ktoś musi w takim momencie. – bąknął Niall i sięgnął po swoją komórkę. Spojrzał na nią, robiąc wielkie oczy. – to twoja mama.
Podał mi telefon, a ja przyłożyłam go do ucha.
-Tak?
-Kochanie, wracaj szybko do domu.



Jest chujowy.
Hahaha, wiem. Spodziewaliście się seksu xd
Jeszcze trochę wytrzymacie, już niedługo będzie seks xd
Napisałam, bo jestem chora i mam trochę czasu, ale męczyłam się nad nim 4 godziny.
Jeżeli macie jakieś pytania, czy coś. Piszcie na twittera. @nialler_insane
Kolejny rozdział będzie w następnym tygodniu.
*David Guetta ft. Nicki Minaj – Turn me on
**Selena Gomez – Come & get it
WIE KTOŚ GDZIE SZYBKO MOGĘ DOSTAĆ JAKIŚ SZABLON?