wtorek, 28 maja 2013

Sixteen


Cicho przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam na palcach do domu, starając się nikogo nie obudzić. Rozejrzałam się po salonie, kuchni, zerknęłam jeszcze na wielki, brązowy zegar, który wisiał nad kuchenką gazową i widząc, że jest dopiero po 6 rano, cicho wyszłam po schodach. Na szczęście obeszło się bez żadnego skrzypienia. Szybko wślizgnęłam się do swojego pokoju, zamknęłam drzwi i odwróciłam się w stronę łóżka, gdy zobaczyłam na nim siedzącą Ann w szlafroku. Wydałam z siebie niekontrolowany krzyk i zatkałam usta dłonią.
-Gdzie ty do cholery byłaś?
-Ja. Uhm. U Emmy.
-Nie kłam, Chloe. Nie wracałabyś tak wcześnie od Emmy. Nie wiem co się z tobą dzieje, ale już któryś raz nie wracasz do domu na noc, niepokoi mnie to. Masz jakiegoś chłopaka, czy coś? Wykorzystuje cię?
-Co? Nie! Nawet tak nie mów Ann.
-Mam nadzieję, że nie zrobiłaś z siebie jakiejś małej dziwki. – wstała, spojrzała na mnie jeszcze, po czym wyszła.
Zmarszczyłam brwi, nie będąc pewna czy się nie przesłyszałam. Czy ona oszalała? Jak w ogóle mogła tak pomyśleć? Bosko. Własna siostra ma mnie za dziwkę, a własny chłopak nie chce przyznać się do tego, że jest ze mną w związku. Cudownie. Sięgnęłam po telefon i oprócz 10 nieodebranych połączeń od Ann, miałam również smsa od Emmy.

Od: Emma
Nie wiem gdzie jesteś, ale twoja siostra do mnie dzwoniła i masz przerąbane.

Westchnęłam ciężko i rzuciłam się na łóżko. Położyłam telefon na szafce nocnej, podłożyłam ręce pod głowę i spojrzałam w sufit. To wszystko dzieje się zbyt szybko i coś czuję, że będą z tego kłopoty. Odwróciłam głowę na prawo i zobaczyłam jakąś jasno niebieską kopertę na poduszce. Sięgnęłam po nią i odczytałam napis „Chloe”. Przygryzłam dolną wargę, podniosłam się do pozycji siedzącej i czym prędzej otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam z niej jeden, błyszczący bilet VIP na koncert One Direction dziś wieczorem. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie i przejechałam opuszkami palców po mieniących się napisach. Ostrożnie włożyłam bilet do koperty i odłożyłam na półkę, po czym sięgnęłam po laptopa i położyłam go sobie na kolanach. Rutynowo sprawdziłam portale plotkarskie, czy czasem gdzieś nie przeciekło moje zdjęcie, ale było czysto, a wszędzie pisali tylko o Justinie i Selenie. Włączyłam więc facebooka i nie zdążyłam się nawet rozejrzeć, gdy dostałam wiadomość.
Emma: Masz bilet?
Uśmiechnęłam się na samą myśl o pójściu na koncert z przyjaciółką.
Ja: Tak. Już się nie mogę doczekać! ;)
Emma : Ja też! Czuję, że będzie bosko. Tylko znowu nie mam się w co ubrać. Nieważne. Gdzieś ty była całą noc?!
Ja: Na plaży.
Emma: Jak to na plaży? Z Niallem?
Ja: Taak… Jakoś tak wyszło że zasnęłam i obudziłam się rano na plaży.
Emma: Pieprzyliście się na plaży?!
Ja: CO?! Hahahahahhahaha nie, no coś ty!
Emma: Boże, Chloe. Nie poznaję cię! :D Ann odchodziła od zmysłów.
Ja: Tak wiem. Spotkałam ją rano na swoim łóżku.
Fakt, że nazwała mnie małą dziwką zdecydowałam się ominąć. Popisałam jeszcze chwilę z przyjaciółką, po czym włączyłam sobie głośno muzykę i znów otworzyłam szafę w poszukiwaniu czegoś godnego koncertu 1D. Tym razem byłam definitywnie zdana na siebie, a do szafy siostry wolałam się więcej nie zbliżać. Zdecydowałam się w końcu na coś bardziej wygodnego i wybrałam koszulkę z symbolem Chanel i szorty w aztecki wzór. Usłyszałam dźwięk nadchodzącego smsa i spojrzałam na wyświetlacz telefonu.

Od: Niall
Dostałaś bilet? ;) Mam nadzieję że się zobaczymy wieczorem ;*

Odpisałam mu krótkie „Jasne” i odłożyłam telefon, po czym poszłam na obiad.



Dokładnie o 19:30 pod mój dom podjechał duży czarny samochód z przyciemnianymi szybami. Z racji tego, że chłopcy nie mogli po nas przyjechać z przyczyn oczywistych, w zamian wysłali po nas ochroniarza. Złapałam w biegu torebkę i wyszłam z domu, krzycząc „Wychodzę!”. Jakiś wielki facet ubrany cały na czarno otworzył mi tylne drzwi i poczekał, aż spokojnie wsiądę, po czym je zamknął i sam usiadł za kierownicą. Usiadłam na siedzeniu obok Emmy, która chyba miała owsiki i nie mogła wysiedzieć na miejscu z podniecenia, przewróciłam oczami i zaśmiałam się. Jednak mina mi zrzedła, gdy zobaczyłam strój Emmy. Miała na sobie śliczną białą sukienkę z koronką. Od razu pożałowałam, że postawiłam na coś bardziej „wygodnego”. Wyglądałam przy niej jak idiotka. Jęknęłam cicho pod nosem i teraz ja zaczęłam mieć owsiki, tyle że z nerwów.
Już po chwili podjechaliśmy pod halę, pod którą stał tłum dziewczyn i chłopców, skaczących i piszczących bez sensu do zamkniętych, ogromnych drzwi. My jednak ominęliśmy ich i nasz kierowca wjechał za budynek, wcześniej będąc sprawdzany, czy aby nie próbuje przemycić napalone fanki. Zaparkował, spojrzał w lusterko, wyraźnie wyczekując, aż wysiądziemy. Cóż, w ogóle się nie odzywał i był trochę niemiły w swoich gestach. Dziwny facet. Wysiadłyśmy z samochodu, rozejrzałyśmy się jeszcze, po czym jakaś blondynka wręczyła nam smycze z identyfikatorami.
-Załóżcie to, inaczej nigdzie was nie wpuszczą. Chłopcy mówili, żebyście od razu poszły na trybuny, a zobaczycie się za kulisami po koncercie – oznajmiła, uśmiechnęła się serdecznie i odeszła, stukając obcasami.
Uśmiechnęłam się szeroko do Emmy, założyłam identyfikator i łapiąc przyjaciółkę za rękę, ruszyłyśmy wspólnie na halę. W środku jeszcze nikogo nie było, stałyśmy same w tak ogromnym pomieszczeniu, a co jakiś czas ktoś z obsługi przebiegał cicho z mikrofonem, czy innym gadżetem. Rozejrzałyśmy się po tej przestrzeni i spojrzałyśmy na ogromne drzwi, za którymi słychać było stłumione krzyki i piski radości. Ruszyłyśmy w stronę naszych miejsc, gdy nagle usłyszałyśmy jakieś stłumione odliczanie, pochodzące z zewnątrz.
-3…
Spojrzałam na Emmę, marszcząc brwi.
-2…
Przyjaciółka wzruszyła ramionami i pociągnęła mnie za rękę do sektora vip.
-1…
Zerknęłam na drzwi i sekundę później otworzyły się one z hukiem, a na halę biegł tłum ludzi, taranujących się nawzajem. Odruchowo się cofnęłam i po chwili usiadłam na miejscu, obserwując gonitwę dziewczyn, które wyglądały, jakby właśnie spełniały swoje największe marzenia. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Ekstra, nie? Już się nie mogę doczekać aż wystąpią! – pisnęła.


Emma trzymała mnie kurczowo za rękę, odkąd usłyszałyśmy pierwsze dźwięki piosenki More Than This. Wiedziałam, że to jej ulubiona piosenka. Zerknęłam na nią i uśmiechnęłam się do siebie, widząc jak wpatrzona jest w Liama z przejęciem. Przeniosłam wzrok na scenę i sama wróciłam do ciągłego obserwowania Nialla. Muszę przyznać, że byłam zazdrosna za każdym razem, gdy podchodził do jakiejś fanki, posyłał jej buziaka, czy coś w tym stylu. Chwilami też spoglądał w naszą stronę i puszczał mi oczko, albo po prostu się uśmiechał, co oczywiście odwzajemniałam. Jednak nagle Liam zabrał głos, czym zmusił mnie do odwrócenia wzroku od blondyna.
-Słuchajcie. Jest tu pewna wspaniała dziewczyna, którą chciałbym się wam pochwalić. – powiedział, a Emma mocniej ścisnęła moją dłoń i zerknęła na mnie z przerażeniem. Zdziwiona patrzyłam na Liama, zastanawiając się co on właściwie robi.
-Jest naprawdę wspaniała – spojrzał na Emmę – mam nadzieję że pokochacie ją tak ja ją pokochałem.
Uśmiechnął się do niej, a ja w tym momencie zazdrościłam przyjaciółce, że ma takiego chłopaka.
-Panie i panowie. Emma McCain! – zaśmiał się i wskazał ręką na blondynkę.
Dziewczyna rozluźniła uścisk mojej dłoni i wstała, po czym zaczęła machać wszystkim dookoła, a ja z ciekawości spojrzałam na Nialla, który siedział na schodkach wraz z resztą zespołu i ewidentnie nie czuł potrzeby zrobienia podobnego gestu. Ukłuło mnie serce. Tak, zabolało to, że nie chciał się do mnie przyznać, naprawdę. Myślałam, że jest bardziej inteligentny, a on najwyraźniej ma wszystko gdzieś, a ja jestem tylko jego kolejną zabawką na tydzień.


Po koncercie odczekałyśmy chwilę, aż tłum trochę się przerzedzi i ruszyłyśmy w stronę kulisów. Ja szłam smutna, a Emma podskakiwała i uśmiechała się szeroko do wszystkich. Parę dziewczyn nawet złapało ją po drodze i chciały zrobić sobie z nią zdjęcia. I znowu ukłucie. Nie to, że jej zazdrościłam i chciałabym być na jej miejscu. Cieszę się z jej szczęścia. Ale boli mnie zachowanie Nialla.
Weszłyśmy za kulisy i przyjaciółka opuściła mnie, biegnąc do garderoby swojego ukochanego, a ja zostałam sama. Rozejrzałam się i ktoś skierował mnie do garderoby Nialla. Zapukałam cicho i nie słysząc żadnej odpowiedzi, chwyciłam za klamkę w celu otworzenia drzwi, gdy nagle z rozmachem ktoś zrobił to za mnie, tyle że od wewnątrz i dostałam drzwiami w nos. Syknęłam pod nosem i złapałam się za niego, ale na szczęście nie krwawiłam. Podniosłam wzrok w celu zidentyfikowania sprawcy i widząc chłopaka stojącego przede mną, otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
-Josh?
 


 
Teraz rzadko będę cokolwiek pisać, bo muszę poprawiać oceny, wiecie o co chodzi :)
Poza tym naprawdę nie mam do tego głowy ostatnio. 
Musicie być cierpliwi.
Będę wdzięczna za wszystkie komentarze. Naprawdę uwelbiam je czytać :D

czwartek, 23 maja 2013

Fifteen



TRZY DNI PÓŹNIEJ



-Niall, ja naprawdę muszę już iść.
Zaśmiałam się, a on znów zatkał mi usta pocałunkiem. Trzymał mnie za nadgarstki w razie, jeżeli chciałabym uciekać i śmiał się, ewidentnie zadowolony z tego co robi. Chciałam się cofnąć, ale uniemożliwiły mi to duże drzwi wejściowe.
-Spóźnię się do pracy!
Powiedziałam rozpaczliwie i znów zaczęłam się śmiać pomiędzy pocałunkami. Tak szczęśliwa nie byłam jeszcze nigdy. Niesamowite, trzy dni bez żadnej kłótni! Jest cudownie i jesteśmy z Niallem w takim jakby… „próbnym” związku, żeby zobaczyć, czy w ogóle to ma jakikolwiek sens. Zayn twierdzi, że jesteśmy dziwni i powinniśmy od razu iść do łóżka. No i właśnie z tym łóżkiem będzie mały problem. Chcę to zrobić z kimś wyjątkowym, chcę wiedzieć, że ten ktoś mnie nie zrani, nie wykorzysta, jak najprawdopodobniej zrobiłby to Josh. Nie jestem jednak pewna, czy mogę zaufać Niallowi. To trochę dziwne, prawda? Powinnam ufać swojemu chłopakowi. O ile mogę go tak nazwać. No ale nieważne. W końcu nikt nie może mnie za to winić, tak? Nie znam go na tyle dobrze, żeby wiedzieć jak potencjalnie zachowa się w danej sytuacji i tak dalej. Mogę się tylko domyślać. Pomimo tego, ja naprawdę za każdym razem gdy jest blisko czuję taką ulgę. Takie poczucie bezpieczeństwa. Już nie mówiąc o tym, że na jego widok wybucha we mnie wulkan, robi mi się gorąco i każda cząstka mnie pragnie bliskości z nim.
Moje przemyślanie przerwało nagłe zniknięcie mojego oparcia a ja poleciałam do tyłu. Na szczęście Niall mnie złapał, inaczej spadłabym na beton. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Harrego, stojącego przed drzwiami na zewnątrz. Za nim było pełno błysków, które mnie oślepiały, ale niewiele widziałam przez zasłaniającą mi widok sylwetkę loczka.
-Przestań się tam gapić i wracaj do środka. – syknął szeptem.
Zmrużyłam brwi i Niall wciągnął mnie z powrotem do domu. Harry zamknął drzwi.
-Ludzie, musicie być bardziej ostrożni. – spojrzał na nas wściekle i przejechał ręką po włosach.
Ah, no tak. Zapomniałam wspomnieć. Media nie mają pojęcia, że „niby” jestem z Niallem, bo:
1.       Fanki nie dadzą mi żyć.
2.       Menadżer One Direction będzie niezadowolony.
3.       W internecie pojawią się niemiłe komentarze na mój temat.
4.       Pojawią się też moje zdjęcia.
5.       Będą kontrolować każdy mój ruch.
6.       Niall wyjdzie na kłamcę (wywiad, w którym powiedział, że mnie nie zna)
No dobra, ale skąd miałam wiedzieć, że Harry akurat wejdzie do domu? Uh, jak tylko sobie pomyślę, co by było, gdyby się odsunął i uchwyciliby moją twarz na którymś zdjęciu, byłabym skończona. Niall byłby skończony.
-Kiedyś cię zamorduję osobiście stary. Nie możecie się miziać gdzieś…
-Spóźnię się do pracy! – wypaliłam i zatkałam usta dłonią, zdając sobie sprawę z tego, że powiedziałam to ciut za głośno.
-Pracujesz? – Harry zmarszczył brwi i spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie każdy jest tak bogaty jak ty. – odparł Niall i pociągnął mnie za rękę w stronę tylnego wyjścia. Pomachałam brunetowi na pożegnanie, cmoknęłam tylko blondyna w usta i ruszyłam w stronę furtki starego dziadka z wiatrówką, gdy poczułam uścisk na nadgarstku. Niall przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem prawie spóźniona, oderwałam się od niego i nie fatygując się nawet, żeby przejść przez furtkę jak cywilizowany człowiek, po prostu przez nią przeskoczyłam. Przebiegłam jak najszybciej przez trawnik, starając się nie zakłócać spokoju tego jakże miłego człowieka, choć i tak mi się to nie udało, bo koleś już stał na werandzie z wiatrówką, próbując sobie wycelować we mnie, ale jego drżące dłonie mu to uniemożliwiały. Przeskoczyłam przez ogrodzenie i zręcznie omijając tłum paparazzich, pobiegłam w stronę kawiarni.
A propos mojej pracy, cudem udało mi się ją odzyskać po zniszczeniu obiadu pana Mansona (mam na myśli to jakże wspaniałe spaghetti, które nie sprało się z mojej śnieżno-białej bluzki) i wybiegnięcie z pracy bez uprzedzenia i podania przyczyny. Przez tydzień zawalałam mojego szefa telefonami z błaganiami, że to była bardzo pilna sprawa i chciałabym wrócić do pracy. W końcu się zgodził, pewnie dlatego, że miał już dość wysłuchiwania mojego pierdolenia dzień w dzień tego samego.
Gdy tylko dobiegłam na miejsce, starszy pan już stał w drzwiach z jedną dłonią opartą na biodrze, a drugą przysuniętą do twarzy i próbował odczytać godzinę z zegarka.
-16:02. Wiem, spóźniłam się dwie minuty. Przepraszam.
Spojrzał na mnie spod okularów, mlasnął, kręcąc głową z dezaprobatą i machnął głową w stronę budynku.
-Do roboty, Chloe.


Wyszłam z kawiarni tak zmęczona, że miałam ochotę położyć się na chodniku i zasnąć. Ruszyłam jednak w stronę swojego domu, gdy nagle jakieś wypasione ferrari z przyciemnianymi szybami zatrzymało się obok mnie. Ścisnęłam mocniej pasek torebki, w obawie, że ktoś chce mnie okraść albo zgwałcić. Szyba powoli się otworzyła, a ja odetchnęłam z ulgą, widząc w środku Niall’a  w fullcapie założonym odwrotnie. Zaśmiał się, schylił się i otworzył mi drzwi. Wsiadłam ostrożnie do samochodu, żeby tylko go w żaden sposób nie zarysować, zamknęłam drzwi i spojrzałam na blondyna, który wciąż się śmiał.
-Ale miałaś minę. – powiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek.
-Ha ha ha. Śmieszne. Bardzo śmieszne. – odparłam ironicznie i przewróciłam teatralnie oczami.
-Hej hej mała. Nie podskakuj, bo cię serio zgwałcę. – spojrzał na mnie i poruszał zabawnie brwiami.
-Nie zrobiłbyś tego.
-Owszem, zrobiłbym. Czekam na ciebie od dwóch godzin, ile można pracować?!
-To moja codzienność. W ogóle dlaczego czekałeś?
-Stęskniłem się. – uśmiechnął się szeroko.
Awwww, jak słodko.
Odwzajemniłam uśmiech i przysunęłam się bliżej niego, na tyle, ile pozwoliły mi pasy bezpieczeństwa. Zerknął na mnie, nie odwracając wzroku od drogi, a ja stwierdziłam, że go trochę porozpraszam. Przysunęłam się na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły może dwa centymetry. Zaczęłam „iść” palcami po jego nodze, powstrzymując się od śmiechu.
-Co ty robisz? – zaśmiał się.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam oddychać prosto na jego szyję. Widziałam, że jego skóra drży, przygryzłam dolną wargę i musnęłam delikatnie ustami jego szyję. Niespodziewanie Niall stanął na czerwonym świetle i rzucił się na mnie, zaczynając mnie całować. Zaśmiałam się głośno, a po chwili zostałam przyciśnięta do szyby samochodu. Jego język próbował przedostać się do moich ust, jednak usłyszeliśmy kilkakrotne trąbienie z zewnątrz, więc oderwaliśmy się od siebie. Spojrzał na mnie.
-Jesteś zajebista, Chloe. – uśmiechnął się, po czym złapał za kierownicę.
Oczywiście moja twarz przypominała już buraka, podniosłam się do pozycji siedzącej. Zachowujemy się dziwnie. Jeszcze niedawno w życiu bym nie pomyślała, że kiedykolwiek będę z nim tak blisko. Nie mówiąc o całowaniu, czy byciu razem. Zastanawiam się, czy to w ogóle jest normalne. To całe obściskiwanie się w samochodzie, jakbyśmy byli ze sobą od zawsze, znali się i tak dalej. A w rzeczywistości jest odwrotnie. Spojrzałam na Nialla, a po chwili przeniosłam wzrok na ulicę i zauważyłam, że coś tu nie gra.
-Czekaj, czekaj. Przecież ja tu nie mieszkam. 
Chłopak nie odpowiedział mi, tylko zaparkował samochód i wysiadł z niego. Po chwili otworzył drzwi od mojej strony i poczekał aż wyjdę. Stanęłam i wiatr rozwiał mi włosy na bok. Założyłam ich kosmyk za ucho i spojrzałam na piękną, piaszczystą plażę przede mną. Zerknęłam na blondyna, który stanął obok mnie, a ten uśmiechnął się słodko i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją, splatając nasze palce, przysunęłam się do niego, oparłam głowę na jego ramieniu i ruszyliśmy w stronę wody. Chwilę pochodziliśmy po brzegu, pozwalając, by chłodna woda obmywała nasze stopy, potem usiedliśmy na piasku i oglądaliśmy zachód słońca. Siedziałam wtulona w niego, a on obejmował mnie ramieniem i co jakiś czas czule całował w głowę. Rozmawialiśmy o wszystkim, jak za dawnych czasów, zanim zaczęliśmy się kłócić. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam w ramionach Nialla.





Krótkie i nic się nie dzieje.
Czyli nudne jak flaki z olejem. Nie lubię flaków.
Wiem, że w Londynie za bardzo nie ma plaż, ale wyobraźmy sobie że są.

niedziela, 19 maja 2013

Fourteen



Oparłam brodę na ręce i delikatnie przygryzłam najmniejszy palec. Siedziałam z Emmą na kanapie w salonie i od jakiś 20 minut patrzyłyśmy bez słowa na ogromny bukiet róż, stojący na stoliku przed nami. Przyjaciółka, jak do niej zadzwoniłam wczoraj, nie chciała mi uwierzyć, że Niall zdobyłby się na taki gest, ale odkąd weszła do mojego domu pół godziny temu, nie powiedziała ani słowa, tylko cały czas wpatrywała się w kwiaty z opadniętą szczęką. Była w szoku. Zresztą ja tak samo. W ogóle nie mogłam uwierzyć, że to on. Myślałam, że ktoś sobie robi ze mnie jaja, albo się pod niego podszywa. Miałam wątpliwości, czy powinnam się pojawić na Harley Street 38. Nie byłam pewna czego się spodziewać. Ale z drugiej strony, przecież chciałam go przeprosić, tak? Miałam idealną okazję. Na samą myśl o spotkaniu z nim, sam na sam, w nocy (chociaż 21:00 to nie noc, ale jest już ciemno) robiło mi się słabo.

Spojrzałam na Emmę, a ta ocknęła się z półgodzinnego transu i zaczęła mówić:
-No dobra. Do spotkania masz jeszcze – spojrzała na zegarek – 6 godzin i 23 minuty. Musimy cię zrobić na bóstwo.
W tej chwili się jej przestraszyłam. Spojrzałam nieufnie na Emmę, która miała minę, jakby właśnie dostała nową zabawkę, na której może się wyżyć.
-Spokojnie. 6 godzin to dużo. A ja jeszcze nie wiem czy w ogóle pójdę.
-Oszalałaś? Oczywiście, że pójdziesz! Biedny Niall będzie na ciebie czekał… To jedyna szansa, żebyście się pogodzili.
-No wiem. Ale się boję.
-Czego?
-A jeśli znowu się pokłócimy?
-Chloe. Wszystko będzie dobrze. Poważnie. Nawet się za ciebie pomodlę.
Pokiwała energicznie głową.
-No dobra.
Nie byłam przekonana. Spojrzałam na Emmę i w jej oczach ujrzałam jedynie pewność siebie. W przeciwieństwie do mnie uśmiechała się szeroko. Przeniosłam wzrok na bukiet róż i w tym momencie wszystkie moje wątpliwości zostały rozwiane. Pójdę. Muszę iść.
-Ok. Zrób mnie na bóstwo.
Uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciółki i pociągnęłam ją za rękę do swojego pokoju.


Stałam jedną przecznicę dalej i wpatrywałam się w telefon, czekając aż godzina z 20:59 zamieni się w 21:00. Nerwowo tupałam obcasem w beton. Było podejrzanie cicho. Za cicho. Emma chyba trochę przesadziła z robieniem mnie na bóstwo. Miałam koka spiętego w artystyczny nieład, gorsetowy top w kwiatki schowany w rozkloszowaną, czarną spódnicę i sweterek. Na szczęście udało mi się przekonać  przyjaciółkę do butów na niskim obcasie i lekki, naturalny makijaż. Stresowałam się, głównie tym, że nie wiedziałam czego się spodziewać. Razem z momentem, gdy wybiła 21:00, otrzymałam smsa.


Od: Emma
Powodzenia! ;)


Uśmiechnęłam się do siebie, schowałam telefon i wyszłam zza zakrętu na Harley Street. Było tak cicho, że słyszałam jedynie stukot obcasów i własny oddech. Przemierzałam stare budynki, głównie kamienice, licząc sobie cicho numery.
-10…28…34…38.
Stanęłam przed starą kamienicą, ale nikogo nie było w pobliżu. Rozejrzałam się, zdezorientowana. Było cicho… i pusto. To jakiś żart? Pomyślałam i poczułam ukłucie w sercu. Chciało mi się płakać. Wystawił mnie. Jeszcze raz spojrzałam na numer budynku, ale wszystko się zgadzało, a Nialla nigdzie nie było. Robił sobie ze mnie jaja. No bo po co miałby zabierać mnie do takiego miejsca? Zrezygnowana i smutna odwróciłam się na pięcie i już miałam zawrócić w stronę swojego domu, gdy usłyszałam cichy, chrypliwy głos.
-Ty jesteś Chloe?
Spojrzałam w stronę, skąd dobiegał głos, ale nie mogłam zidentyfikować osoby, do której należał. Wiedziałam, że ta osoba stała w oknie kamienicy nr 38, podeszłam bliżej i zmrużyłam oczy. Była to starsza kobieta, która uśmiechała się do mnie i cierpliwie czekała na odpowiedź.
-Ym, tak. O co chodzi?
-Skarbie, wejdź do środka. Zaraz tam zejdę.
Mówiła tak powoli i spokojnie. Nie wiedząc kompletnie co jest grane, weszłam do budynku i po jakiś 10 sekundach zobaczyłam światło starej windy, zjeżdżającej na parter. Podeszłam do niej, otworzyłam drzwi i ujrzałam tą samą staruszkę. Kobieta przywołała mnie do siebie ręką, więc weszłam do środka i obserwowałam, jak nieznajoma trzęsącą dłonią kliknęła guziczek z napisem 13+ i uśmiechnęła się do mnie.
-Jesteś ładniejsza, niż myślałam.
O co chodzi?
-Dziękuję.
Spojrzałam niepewnie na kobietę, a ta w ostatnim momencie wyszła z windy i zamknęła drzwi, zanim ta ruszyła. Pomachała mi, a ja popatrzyłam na nią zaskoczona. Rozejrzałam się wokół, ale w środku nawet nie było lustra. Winda gwałtownie ruszyła a ja złapałam się rękami ścian. Boże.
Ta winda ma chyba ze sto lat. Pewnie zaraz się urwie. 
Z racji tego, że nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać patrzyłam ze zniecierpliwieniem i nieufnością na mały ekranik, pokazujący mijane piętra. Gdy winda dotarła na piętro 13+, otworzyłam drzwi (oczywiście nie były automatyczne) i wyszłam na zewnątrz, ale wokół mnie było ciemno. Tak jakbym stała w jakimś ciemnym pokoiku 2x2. Poczułam chłodny wiatr i spojrzałam w górę, a moim oczom ukazało się rozgwieżdżone niebo. No tak, tylko że bez dachu. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zauważyłam przede mną małe schodki, więc wyszłam po nich w górę i zorientowałam się, że jestem na dachu. Przeniosłam wzrok z gwiazd na horyzont przed sobą i zamarłam. Na całym dachu były setki małych świeczek, które wyglądały zupełnie tak samo jak gwiazdy nade mną. Gdzieniegdzie widziałam też płatki róż, porozrzucane wokół. Na samym środku dachu leżały dwie poduszki. Przygryzłam dolną wargę. Całość dawała niesamowity efekt, a ja poczułam się jak w bajce. Ale brakowało księcia. Nialla nigdzie nie było. Rozejrzałam się i powolnym krokiem ruszyłam w stronę poduszek. Patrzyłam na świeczki i szłam po płatkach róż, jakbym była jakąś księżniczką. Zaśmiałam się cicho do siebie, nie mogąc uwierzyć, że on to wszystko zrobił dla mnie. Doszłam do barierki na końcu dachu i zaparło mi dech w piersi. Widok stamtąd był przepiękny! Kto by pomyślał, że z tak starej kamienicy można zobaczyć całą panoramę Londynu. Wiatr najprawdopodobniej rozwalił mi całą fryzurę, ale nie przejmowałam się tym. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, wdychając kojący zapach róż, gdy usłyszałam delikatny dźwięk gitary, a chwilę później cichy śpiew.

You'll never love yourself half as much as I love you.

Otworzyłam oczy i poczułam, jak moje serce gwałtownie przyspieszyło, jednak nie miałam odwagi się odwrócić.

You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.

Wsłuchiwałam się w lekko seksownie zachrypnięty głos i ciarki przeszły mi po plecach. Słyszałam jego głos coraz wyraźniej. 

If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh..

Odwróciłam się i spojrzałam na Nialla. Stał przede mną z gitarą w ręce i uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył. Śpiewał z takim… zaangażowaniem. Był taki idealny. Czy ja się zakochałam?

I've just let these little things slip out of my mouth.
But if it's true. it's you… 

Zrobił krok w moją stronę powolnym ruchem, a ja kompletnie zatraciłam się w jego śpiewie. 

it's you they add up to. 

Uśmiechnęłam się do niego i poczułam, jak robię się czerwona. Ugrh, te wszystkie słowa były takie… Prawdziwe. Niall spojrzał mi w oczy. 

I'm in love with you…
And all your little things. 

Co? Czy on właśnie wyznał mi miłość? Patrzyłam na niego zawstydzona, ale on był jeszcze bardziej zawstydzony ode mnie. Patrzył na mnie niepewnie, jakby sam nie wiedział, czy dobrze zrobił. Awwww, był taki słodki, kiedy się krępował. Po krótkiej chwili patrzenia sobie w oczy w ciszy, odłożył gitarę i podszedł do mnie.
-Przepraszam Chloe.
Mówił szczerze, widziałam to. Przełknęłam ślinę.
-Ja też. Wiem, że zachowywałam się jak idiotka. Ja po prostu… Chyba za dużo myślę.
Uśmiechnęłam się, a on zaśmiał się cicho i wyciągnął do mnie ręce.
-Chodź tu.
Jak na zawołanie podeszłam i wtuliłam się mocno w niego. Wdychając jego perfumy, miałam wrażenie że zaraz zemdleję.
-Słuchaj, Chloe. Naprawdę zrobiłem to wszystko dla twojego dobra. Nie wiesz jak to jest, gdy nie możesz wrócić do domu, bo na podjeździe stoi 10 pojazdów wypchanych paparazzi, którzy nie pozwolą ci przejść, dopóki nie dostaną czego chcą. W takich sytuacjach musisz spać w samochodzie gdzieś na poboczu albo u kumpla. Kontrolują każdy twój ruch, często robią jakieś fałszywe plotki z czegoś wyrwanego z kontekstu. I przepraszam, że cię pocałowałem. Chyba po prostu nie mogłem się powstrzymać.
Uśmiechnął się, a ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Po chwili ciszy znów się odezwałam:
-Zrobiłeś to wszystko dla mnie? – spojrzałam mu w oczy a on przytaknął – Czemu akurat to miejsce?
-Chciałem zabrać cię tutaj już wcześniej. Pierwszy raz przyszedłem tutaj po przesłuchaniu w X Factor. Mam sentyment do tego dachu. Niewiele osób wie o tym miejscu. Często tutaj komponuję, przychodzę, żeby pomyśleć. Albo chociaż popatrzeć na ten piękny widok.
Oboje zerknęliśmy na panoramę Londynu. Naprawdę wyglądało to pięknie. Błagam, żeby tylko nie okazało się, że to sen. Ale pozostaje jeszcze kwestia piosenki. Czy on naprawdę mnie kocha? Czy to tylko słowa, które nie mają dla niego większego znaczenia?
-Wiem o czym myślisz. – odezwał się. – To było prawdziwe. Ja… Nie wiem co do ciebie czuję, nie jestem dobry w okazywaniu uczuć i tak dalej. Ja nawet nie wiem czym jest miłość, ale jeśli pozwolisz, to chciałbym…
Stanęłam na palcach i delikatnie złączyłam nasze usta, zmuszając go do tego, żeby się zamknął. Poczułam te głupie motylki w brzuchu, które mają ADHD i stwierdziłam, że ja też coś do niego czuję. Położyłam dłonie na jego karku i pogłębiłam pocałunek. Robił to z taką delikatnością, jakby bał się, że mnie skrzywdzi, albo nagle zniknę. Gdy oderwaliśmy się od siebie, uśmiechnął się.
-… Chciałbym spróbować.



_____


Kocham was no, dziękuję za wszystkie komnetarze <3
Myślałam, że rozdział wyjdzie mi fajniejszy, a wyszedł mi źle. 
Mam teraz brak weny, więc musicie chwilę poczekać na kolejny, ale dawajcie 25 komentarzy :D
Przepraszam , że tak wszystko przyspieszyłam :/ 
* Tekst z piosenki Little Things