Siedziałam
w szpitalnej sali obok chłopaka, który uratował mi życie. Nie wiem jak długo
tam byłam, czas nie miał w tej chwili dla mnie znaczenia. Swoją drogą nie
miałam pojęcia jakim cudem pozwolili mi przy nim siedzieć, skoro byłam obcą
osobą. Nawet nie zapytali kim dla niego jestem. Pewnie uznali, że po prostu
jesteśmy razem i nie będą męczyć roztrzęsionej dziewczyny dennymi pytaniami. Czułam
się winna i przerażona, że przeze mnie ten chłopak mógł zginąć. Wiedziałam o
tym, że był sławny, co napawało mnie jeszcze większym lękiem. Mogli mnie
oskarżyć o to, że specjalnie chciałam go skrzywdzić albo każą mi płacić potężne
odszkodowanie. Z tego co podsłuchałam, lekarze dziwili się, że odniósł tak
niewielkie obrażenia. Oprócz siniaków i niewielkich ran, miał tylko wstrząs
mózgu, rozcięty łuk brwiowy, złamaną rękę i żebra. No dobrze, to nie brzmi na „niewielkie”
obrażenia, ale równie dobrze mógł zostać kaleką, prawda?
Jednak
mimo to był nieprzytomny od dobrych kilku godzin. Siedziałam przy nim cały
czas, zestresowana, jak jeszcze nigdy w życiu. Poszłam tylko zmyć rozmazaną
maskarę z mojej twarzy. Patrzyłam na niego, ale nie odważyłam się go dotknąć. W
ogóle cała sytuacja, że jakiś sławny chłopak uratował mi życie była nie do
pomyślenia. Cały czas myślałam, że po prostu mam jakiś porąbany sen. Co chwilę
szeptałam do niego „przepraszam”, ale nawet nie rejestrowałam tego, co mówię.
Zachowywałam się tak, jakbym była w jakimś transie.
Grobową
ciszę przerwały nagłe kroki kilku osób. Szybko można było się zorientować, że
ktoś biegnie. Chwilę potem do sali wbiegło czterech pozostałych członków
zespołu, którzy od razu rzucili się do łóżka, dopiero po kilku sekundach orientując
się, że tam jestem. W duchu dziękowałam Bogu za to, że nie jestem ich
psychofanką i nie zaczęłam piszczeć jak wariatka, czego najwidoczniej się
spodziewali, bo patrzyli na mnie niepewnie, gotowi do ucieczki. A ja nie
wiedziałam co powiedzieć. Ta cisza była tak niezręczna…
-Emm..
Cześć. – postanowiłam się odezwać, po czym wstałam z krzesła i spojrzałam na
nich – Jestem Chloe… I to przeze mnie wasz kolega tutaj jest. Uratował mi
życie.
Oni
milczeli. Żaden z nich się nie odezwał, patrzyli to na mnie, to na niego. Wiedziałam,
że zaczną mnie oskarżać. Nie miałam kasy na to, żeby płacić kilkadziesiąt
tysięcy na odszkodowanie. Przełknęłam ślinę, czując, jak łzy napływają mi do
oczu, a głos się łamie.
-Przepraszam,
nie chciałam, żeby stała mu się krzywda, po prostu...
-Spokojnie.
To nie twoja wina – wyszeptał chłopak w lokach, po czym niepewnie podszedł i
poklepał mnie po ramieniu, a gdy zauważył, że nie reaguję żadnym piskiem ani
nie chcę go rozszarpać na strzępy, przytulił mnie lekko, ale jednak z rezerwą, do
siebie. To spowodowało, że całkiem wybuchłam płaczem.
Reszta
usiadła wokół Nialla, mówiąc żeby nie robił sobie jaj i się obudził. Po chwili
Harry również do nich dołączył, a ja usiadłam z boku. Było sztywno, nie
chciałam się odzywać, ale z czasem sytuacja się zaczynała rozluźniać,
opowiedziałam im jak do tego wszystkiego doszło, byli mili i nie mieli do mnie
żalu. Na szczęście. Mimo to czułam się dziwnie. Męczyło mnie poczucie winy. Z
jednej strony chciałam, żeby chłopak się obudził, ale z drugiej bałam się, że
jak to zrobi, to mnie znienawidzi, albo stwierdzi, że jestem zmorą jego życia i
mam się wynosić.
-Idę
po jakieś żarcie. Jak się obudzi to zwariuje z głodu. – powiedział Louis,
uśmiechając się do reszty i razem z Harrym wyszli z sali.
Spojrzałam
na Nialla i po chwili zauważyłam, że chłopak lekko zacisnął powieki. Zrobiłam
wielkie oczy i przeniosłam wzrok na Liama, który bawił się telefonem.
-Widziałeś
to? Mrugnął! Chyba się bu…
-Gdzie
ja kurwa jestem? – warknął cicho Niall, łapiąc się za głowę i rozglądając po
sali.
Zaśmiał się, widząc tępe miny chłopaków, po czym przeniósł wzrok na mnie.
Przeszły mnie ciarki, ale sama nie wiedziałam, czy ze strachu czy z podniecenia.
Miał chyba najintensywniejszy kolor niebieskich oczu jaki w życiu widziałam.
Zapragnęłam,
żeby nigdy nie odwracał wzroku.
Co
jest ze mną nie tak?
Uśmiechnęłam
się niepewnie, ale w tym samym momencie do pomieszczenia wpadli Harry i Louis i
cały czar prysnął. Gdy tylko Niall dorwał się do jedzenia, całkowicie mnie
zignorował, nawet nie odzywając się do mnie słowem. Nie byłam pewna, czy w ogóle
zdawał sobie sprawę z tego, kim jestem. Wszyscy go otoczyli i zaczęli się
zachowywać jak niańki, więc nawet nie zauważyli jak wyszłam z pomieszczenia,
zamykając za sobą cicho drzwi.
____________________
Wiem, że jest beznadziejny, przepraszam, obiecuję, że następne będą lepsze. Prosiłabym o komentowanie, chcę wiedzieć, czy jest dla kogo w ogóle pisać. Jeżeli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach, niech da znać w komentarzu.
Fajne. Pomimo, że nie lubię tego zespołu, to miło się czyta twoje zdania. Masz bardzo "lekki" styl pisania, więc moje oczy swobodnie przemierzają tekst co daje efekt szybkiego i łatwego czytania. Masło maślane ;D wiem, że to może tak właśnie wyszło, ale pisze szybko i bez zastanowienia. Lecę czytać kolejne ;D
OdpowiedzUsuńFaaajneee :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj chyba przeczytam wszystkie rozdziały :)