Niall
-Chloe?
Wysiadłem
szybko z samochodu, widząc kogoś leżącego na chodniku. Chociaż tak naprawdę to
prawie nic nie widziałem, bo było cholernie ciemno. Zatrzasnąłem za sobą drzwi
i podszedłem bliżej, po czym przekląłem pod nosem i kopnąłem w zgaszoną
latarnię, która ku mojemu zdziwieniu w zetknięciu z moją nogą się zaświeciła.
Spojrzałem z powrotem na postać na chodniku i serce zamarło mi na widok tego co
zobaczyłem.
-Chloe! –
krzyknąłem i rzuciłem się w stronę zakrwawionej dziewczyny. Na szczęście
oddychała. Położyłem dłoń na jej spuchniętym policzku i przyciągnąłem jej
bezwładne ciało do siebie. Byłem przerażony, wkurzony i zrozpaczony
jednocześnie. Szybko zadzwoniłem na pogotowie, po czym widząc przerażającą ranę
w okolicach klatki piersiowej, urwałem kawałek swojej koszuli i zacisnąłem go
wokół jej brzucha, żeby choć trochę zatamować krwotok. Materiał w ciągu kilku
sekund przesiąkł krwią, ale nic innego nie mogłem zrobić. Pogłaskałem
dziewczynę po głowie, słysząc jej nierówne, urwane, płytkie oddechy. Wydawało
się, jakby każde zaczerpnięcie powietrza było dla niej niewiarygodnie trudne.
-Chloe
proszę, nie zostawiaj mnie. – szepnąłem rozpaczliwie, klęcząc na środku
chodnika. Sekundę potem przyjechała karetka i funkcjonariusze w ciągu minuty
zapakowali dziewczynę do wozu. Wziąłem tylko kluczyki od samochodu i ruszyłem
za nimi do karetki. Miałem gdzieś, że zostawiam samochód na środku ulicy i
jutro mi go odholują. Zapakowałem jeszcze leżący na ulicy nóż do chusteczki,
włożyłem go do kieszeni marynarki i wsiadłem do karetki, po czym kierowca
ruszył w stronę szpitala. Trójka osób skakała wokół Chloe z dziwnymi
urządzeniami, co chwilę przeklinając pod nosem. Dali jej maskę tlenową, przez
to trochę jej oddech się unormował. Trzymałem ją za rękę cały czas i wpatrywałem
się w jej twarz, co jakiś czas szepcząc, że wszystko będzie w porządku, że jest
silna i da sobie radę. Wiedziałem, że to Tamara ją zaatakowała.
Wiedziałem
też, że mogłem temu zapobiec. Nie mogłem znieść tej myśli.
Gdybym tylko
wtedy z nią został, nic by się nie stało.
Mógłbym ją
chronić.
To wszystko
przeze mnie.
Od tygodnia każdy
dzień wyglądał tak samo. Cały dzień spędzałem przy łóżku Chloe, czasem też noc,
ciągle z nią rozmawiając, chociaż ona w ogóle się nie odzywała. Całe dnie
czekałem na jakikolwiek znak, poruszenie palcem, cokolwiek. Nie działo się nic.
Ponad tydzień spała bez ruchu. Wiedziałem, że to moja wina, nie mogłem znieść
tej myśli.
Dowiedziałem
się co chciała mi powiedzieć. Tom opowiedział mi o kolejnym włamaniu do domu.
Byłem takim idiotą. Parę razy próbowała mi powiedzieć, a ja za każdym razem ją
zbywałem. Gdybym jej wysłuchał, nigdy bym jej tam nie zostawił samej. Nigdy to
by się jej nie zdarzyło.
Spojrzałem
na nią. Była taka spokojna, pomimo tego, że miała podłączone jakieś 4
aparatury, które pomagają jej oddychać, bo jak się okazało, Tamara trafiła jej
prosto w prawe płuco. Lekarze powiedzieli mi, że gdybym przyjechał tam 2 minut
później, moja dziewczyna byłaby już martwa. No cóż, nie do końca pociesza mnie
ta myśl, bo tak naprawdę gdyby nie ja, z moją dziewczyną byłoby wszystko ok. Miała
posiniaczoną twarz, ale już mniej niż na początku. Dostała też wstrząsu mózgu,
prawdopodobnie gdy spadła na beton, więc pewnie dlatego tak długo się nie
budzi. Westchnąłem, patrząc na drobny naszyjnik z koniczynką. W jej przypadku
chyba przynosi jej pecha, a nie szczęście. Podniosłem jej dłoń i pocałowałem ją
delikatnie.
-Przepraszam.
– wyszeptałem cicho.
Usłyszałem
jakiś szelest, więc szybko odwróciłem wzrok od Chloe i spojrzałem na drzwi, w
których ukazała się mama dziewczyny. Widząc mnie uśmiechnęła się smutno i
podeszła bliżej.
-Nie musisz
tutaj cały czas siedzieć Niall.
Pokręciłem
głową.
-Muszę.
Gdyby nie ja, nawet by jej tutaj nie było.
Kobieta
położyła dłoń na moim ramieniu, a po chwili usiadła na skraju łóżka swojej
córki, dokładnie naprzeciwko mojego krzesła i złapała moje dłonie w swoje.
Spojrzała mi prosto w oczy. Były podpuchnięte. Jeszcze bardziej dobił mnie
fakt, że mama Chloe płacze przeze mnie.
-To nie jest
twoja wina chłopcze. Nie możesz tak myśleć. Gdyby nie ja, ona nawet by się nie
urodziła. Nie mogłeś nic na to poradzić. Życie niesie ze sobą wiele
niespodzianek… Czasami nie do końca zadowalających niespodzianek. Tak już jest.
Nic jej nie będzie, wkrótce się obudzi i wszystko wróci do normy.
-Ale ona do
końca życia może mieć problemy z oddychaniem. Przeze mnie.
Westchnęła
cicho, chyba zdając sobie sprawę z tego, że nie przemówi mi do rozumu.
Przeniosłem wzrok na Chloe.
-Ona mnie
znienawidzi… - szepnąłem.
-Ona cię
kocha. Naprawdę. Odkąd cię poznała, jest dużo szczęśliwszą osobą. Wiele ci
zawdzięcza. I ja też ci wiele zawdzięczam.
Zmarszczyłem
brwi.
-Wiem, że
zapłaciłeś mojemu byłemu mężowi, żeby nie przychodził na ślub.
Spojrzałem
na nią zszokowany.
-Ale skąd…
-Nieważne.
Dziękuję ci. Gdyby tam przyszedł, prawdopodobnie zniszczyłby najpiękniejszy
wieczór w życiu Annie. – uśmiechnęła się – No już, idź się przejść, napij się
jakiejś kawy. Posiedzę z nią. A ty potrzebujesz trochę ruchu.
Uśmiechnąłem
się lekko i bez sprzeciwu wstałem z krzesła. Od razu odezwały się obolałe nogi,
które zdążyły zdrętwieć przez 8 godzin siedzenia bez ruchu. Spojrzałem jeszcze
na dziewczynę, po czym wyszedłem z sali i zamknąłem za sobą drzwi. Ledwo
odwróciłem się w stronę korytarza, gdy się z kimś zderzyłem. Spojrzałem zdziwiony
na zdyszaną blondynkę, która w tym momencie wściekle wbijała paznokcie w moje
ramiona.
-Hej Emma,
spokojnie. – delikatnie odsunąłem od siebie dziewczynę.
-Coś ty
narobił?! – wrzasnęła na mnie, a wszyscy wokół odwrócili się i spojrzeli na
nas.
-Ja…
-To wszystko
przez ciebie! – krzyknęła i wyrwała mi się.
Rozejrzałem
się. Jakaś pielęgniarka już biegła w naszą stronę, prawdopodobnie myśląc, że
mam do czynienia z jakąś wariatką, więc machnąłem do niej lekko ręką i
pokręciłem głową, dając jej do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
Spojrzałem z powrotem na Emmę.
-Posłuchaj,
Tamara trochę namieszała. Gdybym wiedział, że włamała się do domu, nigdy nie
pozwoliłbym jej wyjść samej z imprezy w środku nocy i…
-Jaka
Tamara?
Idioto, przecież Chloe jej nic nie mówiła.
-Yyyy… -
podrapałem się po głowie.
-O co tutaj
kurwa chodzi?!
-Posłuchaj,
Chloe miała małe problemy z psychofankami. Najpierw włamali się na jej
podwórko, robiąc nam zdjęcia, potem rozpuścili plotkę, że ja jej płacę za seks,
później ta cała akcja z szafką. Po tym wydarzeniu wszystko ucichło. Aż do
wesela, gdzie w walentynki rano ktoś włamał się do jej domu, znowu. A potem
napadł na nią na ulicy z nożem. Jestem pewny, że to Tamara Hill z twojej
szkoły. Wcześniej były to tylko domysły, ale poszedłem z tym nożem na policję i
oczywiście były tam jej odciski palców. Toczy się proces sądowy. Czekają
jeszcze tylko na zeznania poszkodowanej, ale Tamara i tak przyznała się do
winy, zupełnie nic sobie nie robiąc z tego, że mogła ją zabić. Więc wyrok jest
jasny. Dopóki nie jest pełnoletnia, trafi do poprawczaka, a potem pewnie do
więzienia. Posłuchaj, gdybym wiedział, że znowu się włamała, nigdy nie
zostawiłbym jej samej…
Emma
patrzyła na mnie szeroko otwartą buzią.
-Czemu nic o
tym nie wiem?!
-Chloe nie
chciała cię martwić, zrozum ją.
-Kazałeś jej
milczeć? Szantażowałeś ją czy coś?
-Co? O czym
ty mówisz?
-Odkąd cię
poznała, tylko cierpi. Czy ty w ogóle wiesz ile ona wylała przez ciebie łez,
kiedy ją zostawiłeś, bo bałeś się postawić Joshowi? Może ona tego nie widzi,
ale ja widzę. Ma same problemy przez ciebie. A teraz skoro wiedziałeś o tym
wszystkim, nawet nie zapewniłeś jej ochrony?! To wszystko przez ciebie Niall.
Teraz już przeszedłeś samego siebie. Mogła przez ciebie zginąć. Nienawidzę cię
za to. - syknęła i wyminęła mnie, pchając mocno drzwi do sali w której leżała
moja dziewczyna. Wkurzona na cały świat nawet nie powiedziała jej mamie
głupiego „dzień dobry”, tylko wpatrywała się dalej wkurzona na twarz Chloe. Stałem
dalej jak słup soli wpatrując się w ścianę. Dopiero po chwili ocknąłem się i wszedłem
za nią, wciąż trawiąc słowa, które mi powiedziała.
Miała rację.
To wszystko moja wina. Zniszczyłem Chloe
życie.
Już miałem
usiąść na krześle, gdy zauważyłem, że dziewczyna mrugnęła. Przynajmniej mi się
tak wydawało.
-Chloe?
Widzieliście to? – spojrzałem na mamę dziewczyny, bo Emma w ogóle udawała, że
mnie tutaj nie ma. Ta tylko pokiwała głową i przysunęła się bliżej swojej
córki.
-Kochanie,
słyszysz nas? – powiedziała cicho.
Minęły może
trzy sekundy i Chloe znowu mrugnęła, a potem jeszcze raz, aż w końcu otworzyła
oczy.
Chloe
Czułam się,
jakby ktoś walił mnie czterema siekierami po głowie. Do tego było mi strasznie
ciężko wziąć oddech, sama nie wiedziałam dlaczego. Otworzyłam oczy i dopiero po
chwili przystosowałam się do wkurzającego światła nade mną. Nie miałam pojęcia
gdzie jestem ani co się stało. Najpierw zobaczyłam mamę która była bliska
płaczu, ale chyba ze szczęścia. Obok niej siedziała blondynka, bardzo opalona.
Patrzyła na mnie pustym wzrokiem. Była zła, ale nie wiedziałam dlaczego.
Później zobaczyłam blondyna. Na początku nie mogłam skojarzyć kto to jest, ale
gdy spojrzałam w jego oczy, od razu wiedziałam, że to on. Przeszedł mnie dreszcz. Westchnęłam i odwzajemniłam delikatnie
jego uśmiech. Ta błoga nieświadomość trwała może 5 sekund. Chwilę potem
zaczynałam sobie wszystko przypominać. Włamanie. Szkło. Sukienka. Lisa, rzucająca
się na Nialla jak wariatka. Czerwone wino. Ulica. Tamara. Nóż. Automatycznie z każdym kolejnym wspomnieniem mój uśmiech gasł,
aż w końcu zamienił się w strach. Goście rozejrzeli się po sobie, jakby nie do końca
wiedząc o co chodzi. Niall sięgnął do mnie ręką, ale odsunęłam się.
-Nie dotykaj
mnie. – wychrypiałam.
Zdezorientowany
posłusznie się cofnął, a ja spojrzałam na Emmę. Uderzyły we mnie słowa Tamary
na temat mojej przyjaciółki. Bałam się, że coś jej zrobi. Przerażona
przeniosłam wzrok na mamę, która wtedy nie wytrzymała i rzuciła się na mnie,
przytulając się do mojego ciała, a wtedy przeszył mnie ogromny ból. Od razu
odskoczyła ode mnie, wracając na swoje miejsce. Spojrzałam na swój brzuch.
Połowa mojej klatki piersiowej była zabandażowana, podpięta do jakiś kabelków.
-Tamara
dźgnęła cię w płuco. – wyjaśnił cicho Niall.
Spojrzałam
na niego, chcąc coś odpowiedzieć, ale Emma mnie wyprzedziła.
-Dlaczego
nic mi nie powiedziałaś?! – krzyknęła tak, że aż zadźwięczało mi w uszach.
Przymknęłam na chwilę oczy, czując jak głowa pulsuje mi jeszcze bardziej.
-Nie krzycz
na nią, ledwo się obudziła. – powiedziała spokojnie mama.
-No i co z
tego! Oczekuję jakiś wyjaśnień Close! Ukrywałaś przede mną coś takiego?! Co z
ciebie za przyjaciółka?! On jest dla ciebie ważniejszy ode mnie?! – krzyknęła,
wskazując na Nialla.
Nie
odpowiedziałam jej. Wyręczył mnie chłopak, który po prostu wstał i wyciągnął
Emmę z pomieszczenia siłą. Chyba kłócili się za drzwiami, ale nie miałam siły,
żeby wytężyć słuch. Spojrzałam na mamę.
-Czy to się
kiedyś skończy? – szepnęłam.
Rodzicielka
westchnęła i położyła swoją dłoń na mojej.
-Kochanie,
musisz być silna. Tamara co prawda już ci nie zagraża. Ale na świecie jest
pełno osób podobnych do niej. Martwię się, że coś ci się stanie. Musisz być
ostrożniejsza. Obiecaj mi, że będziesz.
Pokiwałam
tylko głową, będąc zbyt zmęczona, żeby cokolwiek powiedzieć. Ledwo się
obudziłam, a już tyle się stało. Mama chyba zorientowała się, że jestem słaba,
więc wstała zabierając torebkę i pocałowała mnie w czoło, po czym żegnając się,
wyszła z sali i zgasiła światło tak, że została mi tylko lampka nocna. Gdy
tylko zamknęły się za nią drzwi stwierdziłam, że pójdę spać. Sięgnęłam z trudem
do lampki i zgasiłam ją, ale w momencie gdy w pokoju zapanowała ciemność, przed
oczami stanęła mi twarz Tamary, w ułamku sekundy przeżyłam to wszystko od nowa.
Przestraszona znów zapaliłam lampkę i rozejrzałam się po pustym pokoju. Serce
biło mi jak oszalałe, a ja nagle zaczęłam mieć problemy z oddychaniem. Dziwne
urządzenie obok mnie zaczęło pikać, nie miałam pojęcia co się dzieje, ale coraz
trudniej było mi złapać oddech. Sekundę później drzwi się otworzyły i do sali
wbiegła jakaś pielęgniarka. Kliknęła parę przycisków w urządzeniu i po chwili
maszyna uspokoiła się razem z moim oddechem. Młoda kobieta spojrzała na mnie
troskliwie.
-Kochanie,
musisz uważać ze stresem. Gdy zaczniesz się denerwować, możesz mieć problemy z
oddychaniem. Nie tylko teraz, ale prawdopodobnie jeszcze przez parę następnych
lat… To nic takiego, musisz po prostu mieć przy sobie cały czas inhalator. –
uśmiechnęła się pocieszająco.
Jak to kilka lat do cholery? Przecież tylko
mnie dźgnęła nożem!
Nie zdążyłam
nic powiedzieć, bo pielęgniarka wstała z zamiarem wyjścia, ale wcześniej
sięgnęła do lampki nocnej, żeby ją zgasić.
-Nie! –
krzyknęłam.
Spojrzała na
mnie zdziwiona moim nagłym wybuchem.
-Proszę nie
gasić, poradzę sobie… - dodałam szeptem i poczekałam, aż kobieta wyjdzie z
pokoju. Gdy zamknęła za sobą drzwi, westchnęłam i spojrzałam w sufit. Sięgnęłam
delikatnie dłonią do zabandażowanej klatki piersiowej i w tym momencie zaczęłam
płakać, zdając sobie sprawę z tego, że moje życie już nigdy nie będzie takie
samo. Być może już nigdy nie zasnę bez włączonej, pieprzonej lampki nocnej.
Wpatrywałam
się w okno, czekając aż wreszcie ktoś do mnie przyjdzie, bo umierałam z nudów.
Chociaż miałam przynajmniej czas na przemyślenie tego wszystkiego. Podjęłam
decyzję, może nie do końca słuszną i dobrze wiedziałam, że oszukuję sama
siebie, ale starałam się tłumić to uczucie. Chciałam tylko, żeby to wszystko
się skończyło. Nie mogłam znieść myśli, że mogłam umrzeć. Prawdopodobnie to
wspomnienie zostanie w mojej psychice do końca życia. Musiałam przynajmniej
spróbować o tym zapomnieć.
Moje
przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Przeniosłam na nie wzrok i
ujrzałam swojego chłopaka, wchodzącego ostrożnie do pomieszczania.
-Dobrze, że
jesteś. Muszę z tobą porozmawiać. – poprawiłam się na łóżku, starając się
przyjąć pozycję przynajmniej w pół siedzącą. Chłopak podszedł bliżej i usiadł
na krześle blisko mnie. Spojrzał z troską w moje oczy.
-Stało się
coś?
-Tak. Prawie
zginęłam z ręki twojej fanki Niall. – wydusiłam z siebie. Nie chciałam być
chamska, chciałam go przytulić, ale musiałam być twarda.
Spojrzał na
mnie zaskoczony faktem, że walę prosto z mostu. Westchnął i złapał moją dłoń.
-Tamara coś
ci mówiła… wtedy?
-Tak, wiele
rzeczy…
Przypomniałam
sobie jej słowa. Uderzyły we mnie z taką siłą, że aż zabolało mnie serce.
„-Spójrz prawdzie w oczy. Jesteś brzydka,
płaska, nie masz w ogóle gustu, ani charyzmy. To nienormalne, żeby taki chłopak
zainteresował się taką… tobą.”
-Nie chcę o
tym rozmawiać. – powiedziałam szybko, odganiając od siebie to wspomnienie.
-Dobrze. Przepraszam
cię Chloe. To wszystko moja wina. Gdybym dał ci powiedzieć, ja… Ja na pewno bym
cię wtedy nie zostawił, to by się nie wydarzyło…
-Nie
potrzebuję twoich przeprosin.
Chłopak przysunął
się jeszcze bliżej.
-A czego
potrzebujesz? – zapytał cicho, patrząc mi w oczy. Nie mogłam znieść tego
spojrzenia, więc spuściłam wzrok na własne dłonie.
-Przerwy… -
szepnęłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy mnie w ogóle usłyszał.
Zapadła
cisza. Była tak krępująca, że w końcu zmusiłam się do spojrzenia na niego
ponownie. To co zobaczyłam w jego oczach było po prostu nie do opisania. Widać
było w nich ogromny ból. Poczułam się jak suka, że go tak traktuję.
-Jakiej
przerwy Chloe? – zapytał niepewnie, przełykając ślinę.
-Wyjeżdżam.
Znów cisza.
-Na wakacje?
Na zawsze.
-Na studia,
Niall. – spojrzałam mu w oczy, które teraz były zaszklone.
Jesteś okropna Chloe, to wcale nie jest ci
potrzebne, tylko go ranisz.
Stłumiłam
głos sumienia w mojej głowie.
-Nie musisz
wyjeżdżać, Chloe. – słyszałam w jego głosie załamanie, był bliski płaczu, przez
co moje oczy też zaszły się łzami, ale wbiłam mocno zęby w dolną wargę
powstrzymując się od wybuchnięcia. – Tamara już ci nie zagraża, wszystko wróci
do normy.
Pokręciłam
głową.
-Nie
rozumiesz. Tamary nie ma, ale na jej miejsce pojawią się inne osoby. To się
nigdy nie skończy, zawsze ktoś nie będzie mnie akceptował i będzie próbował
mnie zniszczyć. Ja tego nie zniosę.
-Wzmocnimy
ci ochronę, wynajmę więcej ochroniarzy…
-To nic nie
da. Ona została w mojej psychice. Cały czas mam przed oczami jej wściekłą
twarz. Boję się spać po ciemku. Pielęgniarka powiedziała mi, że przez parę
następnych LAT nie mogę się narażać
na żaden stres, bo mogę przestać oddychać. To nie są żarty. Ja muszę spróbować
zapomnieć. Muszę wyjechać, tutaj za bardzo wszystko mnie będzie przytłaczać.
Sam pobyt w domu. Będę się bała, że ktoś jest na dole. Będę bała się iść gdzieś
sama, będę bała się spać bez zapalonego światła. Nie dam rady Niall –
spojrzałam na niego z bólem, czując jak pojedyncza łza spływa po moim policzku.
Chłopak
wytarł ją kciukiem i spojrzał na mnie troskliwie.
-Na pewno
tego chcesz?
Oczywiście, że nie chcę tego, ale czuję, że
to jedyne rozwiązanie, żeby zapomnieć.
Pokiwałam
jednak głową. Zraniłam go. Nie mogłam na to patrzeć, na jego twarzy było
wymalowane tyle emocji. Tyle bólu i rozczarowania, ale jakby do samego siebie.
Obwiniał się.
-Dobrze.
Więc… Pa? – przełknął ślinę.
-Pa. –
zacisnęłam dłonie w pięści pod kołdrą, powtarzając sobie żeby nie płakać i
zatrzymywać go.
Chłopak
wstał i otworzył drzwi na korytarz, ale odwrócił się jeszcze.
-Będę na ciebie
czekał. Choćbym nawet miał czekać do śmierci. – powiedział cicho i wyszedł z sali,
zostawiając mnie samą. Ledwo zamknęły się za nim drzwi i wybuchłam. Po prostu
zaczęłam płakać jak małe dziecko, a moje serce pękło na milion malutkich
kawałeczków, których już nie będę w stanie pozbierać w jedną całość.
Na początku wyjaśniam szablon. Specjalnie wracam do pierwszego szablonu, żeby wrócić też do początków. Nie przypuszczałam, że dojdę tak daleko z tym fanfiction i że w ogóle ktokolwiek będzie to czytał! Dziękuję wam za wsparcie i za to, że jesteście.
Bardzo was przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział. Nie miałam w ogóle czasu na napisanie czegokolwiek.
Kocham was! <3