Wszystko
powoli wracało do normy.
Na początku
przez ponad tydzień nie wychodziłam w ogóle z domu, zachowywałam się strasznie
dziwnie, czułam się osaczona i zagrożona. Miałam wrażenie, że w każdym kącie
jest ktoś, kto chce zrobić mi krzywdę, często panikowałam, wybuchałam
niepohamowanym płaczem albo histerią. Zachowywałam się jak wariatka. Niall
siedział u mnie całymi dniami, na zmianę z Emmą (która w dalszym ciągu
wiedziała tylko o tej szafce), a ja prawie w ogóle się nie odzywałam, więc
tylko siedzieli ze mną w ciszy albo oglądaliśmy filmy.
Raz miałam
taką sytuację, że nagle zaczęłam krzyczeć i bić blondyna pięściami w brzuch, a
widząc, że w ogóle go to nie rusza, w końcu zaczęłam płakać i bezsilnie wpadłam
w jego ramiona. O dziwo nie uciekł, tylko siedział ze mną i cierpliwie próbował
mnie uspokoić.
Na szczęście
nigdy nie byłam sama, inaczej na pewno bym zwariowała. Nie no, przecież byłam
wariatką przez dwa tygodnie. Dziwię się, że Niall w ogóle ze mną wytrzymał,
zachowywałam się naprawdę jak typowa opętana dziewczynka z horroru.
Musi mnie
naprawdę kochać.
Później,
kiedy już wróciłam do normalności i w miarę się opanowałam, poszłam do szkoły. Muszę
przyznać, że bałam się do tego stopnia, że tej nocy nie zasnęłam nawet na
minutę, a Emma ciągnęła mnie do budynku siłą. Spodziewałam się najgorszego,
jednak ku mojemu zdziwieniu ludzie traktowali mnie normalnie, tak jakby
zupełnie nic się nie stało. Jakby prawie dwa tygodnie mojej męki było tylko
wymysłem mojej wyobraźni, albo snem, jakby to w ogóle nie miało miejsca. Jakbym
sobie to wszystko wymyśliła. Nawet Tamara mijała mnie na szkolnym korytarzu bez
słowa. To trochę dodało mi otuchy i pewności siebie.
Jak się
później dowiedziałam, podczas mojej nieobecności dyrektor wydał wyraźny rozkaz
do traktowania mnie normalnie i powiedział, że jeśli ktokolwiek doprowadzi do
sytuacji podobnej do poprzedniej, zostanie natychmiastowo wydalony ze szkoły.
No cóż, byłam pewna, że moja mama maczała w tym palce, wykorzystując swoje
dobre stosunki z dyrektorem. Tamara natomiast nie została ukarana w żaden sposób,
bo nikt nie miał dowodów na to, że cokolwiek zrobiła. Chociaż ja sądzę, że
dowody były, tak samo jak i świadkowie, jednak nikt nie odważył się przyznać bo
wszyscy się jej bali. Suka.
Wszystko
nagle ucichło, z czasem prawie całkiem zapomniałam o tym wszystkim, dla
ułatwienia nawet usunęłam swoje konto na twitterze.
Niall czuł
się winny. Było to po nim widać i chociaż ciągle powtarzałam mu, że to nie jego
wina, to jednak on dalej się tym martwił. Starał się być przy mnie tak często
jak może, zdarzało się, że zaniedbywał przez to swoją pracę. Media nie miały
pojęcia co się dzieje, więc tym lepiej dla nas, bo uniknęliśmy niepotrzebnej
dramy.
Czas mijał
szybko i nawet nie zorientowałam się, kiedy nadeszły święta, a ja definitywnie
znów byłam normalna. Chciałam je spędzić ze swoim chłopakiem, w końcu byłyby to
nasze pierwsze wspólne święta, jednak los chciał inaczej. Jak się okazało,
blondyn musiał wyjechać do Irlandii. Widać było, że chciał jechać, bo w końcu
nie widział swojej rodziny od ponad pół roku, więc sama nalegałam, żeby nie
zostawał tutaj tylko dla mnie, skoro ma mnie na co dzień. Oczywiście chciał
zabrać mnie ze sobą, powiedział nawet swojej mamie, która ponoć bardzo się
ucieszyła, że wreszcie mnie pozna. Wyszło jednak tak, że Anne, Brian i jego rodzina
mieli przyjść do nas na wigilię i nie mogłam zostawić mamy samej z
przygotowaniem tego wszystkiego, więc musiałam zostać w domu. Tak więc,
spędziłam zarówno święta, jak i sylwestra bez miłości mojego życia. A propos
przywitania nowego roku. No cóż, spędziłam go w gronie Eleanor, Emmy, Louisa i
Liama, więc czułam się trochę samotnie i było mi smutno, że nie ma obok
chłopaka, do którego tak bardzo wtedy chciałam się przytulić. Z tego właśnie
powodu topiłam smutki w alkoholu i nawiasem mówiąc obudziłam się z koszulce Nialla,
bez spodni, a co ciekawe, leżałam na łóżku Zayna, który jak mnie zobaczył, miał
pewnie tak samo zdziwioną minę jak ja (cóż, byłam przekonana że to moje łóżko,
a on do mnie po prostu wpadł, na herbatkę).
Może to głupie,
ale tak bardzo chciałam po prostu pocałować Nialla pod fajerwerkami, wypić
szampana i powiedzieć mu, że go kocham. Musiałam się jednak zadowolić krótką
rozmową telefoniczną, z której i tak niewiele zrozumiałam, bo co chwilę coś
przerywało, pewnie przez przeciążenie linii, aż w końcu w ogóle nas rozłączyło.
Tęskniłam za
nim tak cholernie, że zaczęłam odliczać dni do jego przyjazdu. Zostały trzy.
Nawet sobie je zaznaczałam w kalendarzu. Planowałam jechać po niego z Harrym na
lotnisko, zrobić mu taką małą niespodziankę, w końcu nie widziałam go prawie
miesiąc i jestem pewna, że jeszcze chwila i sama wsiadłabym do samolotu i do
niego poleciała. Niestety miał przylecieć w poniedziałek i miałam spore
problemy z namówieniem mamy na kolejne opuszczenie dnia w szkole, a wszystkie moje
błagania i jęki nie pomogły, więc w końcu Harry wziął sprawy w swoje ręce,
przyszedł do mnie do domu z kwiatami i poprosił ją, śpiewając, żeby pozwoliła
mi jechać z nim po mojego lovelasa.
Tak, użył tego słowa.
No i jak
mogła nie oprzeć się urokowi ślicznego chłopczyka w loczkach. Wiadomo, że się
zgodziła i nawet nie musiała się długo zastanawiać.
W sobotę
miałam się wreszcie spotkać sam na sam z Eleanor, po raz pierwszy od wakacji.
Tak bardzo się cieszyłam, że spędzę trochę czasu z przyjaciółką, szczególnie,
że czas Emmy jest ograniczony przez jej kwitnący związek z Liamem. Wstałam
wcześnie, zakreśliłam kolejny dzień w kalendarzu czerwonym markerem i
uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że za dwa dni spotkam wreszcie Nialla.
Wykonałam wszystkie poranne czynności, ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Mama
była w domu więc jedzenie leżało już gotowe na talerzu.
Ostatnio
mama częściej bywała w domu i chyba wszyscy wiemy czym to jest spowodowane.
Martwiła się, a nawet myślę, że trochę się bała, ale który normalny rodzic nie
bałby się, skoro jego dziecko jest prześladowane. Tzn było. W każdym razie wiem, że mama starała się jak mogła, żeby mi
pomóc. I chociaż za wiele mi nie pomogła, w porównaniu do Emmy, czy Nialla, to
nie miałam jej tego za złe, bo i tak nigdy nie miałyśmy zbyt dobrego kontaktu
ze sobą, a widziałam, że się stara.
W każdym
razie siadłam przy stole i wzięłam do ręki pierwszą kanapkę, a ona przyjrzała
się mi dokładnie, wypatrując czy na mojej twarzy widać jakiekolwiek oznaki
płaczu, czy strachu. Myślała, że tego nie widzę, ale ja doskonale wiedziałam,
że codziennie to sprawdzała… od ponad miesiąca. Posłałam jej najszczerszy
uśmiech, na jaki mogłam się zdobyć, po czym wróciłam do jedzenia kanapki. Po
chwili mama usiadła naprzeciwko mnie, z kubkiem kawy w ręce.
-Annie
prosiła, żebyś zajrzała do salonu sukien ślubnych za jakąś godzinę.
-To suknia
jest już gotowa?
-Tak,
podobno jest śliczna, ale jeszcze jej nie widziałam. Ma dla ciebie też sukienkę
druhny.
-Ok, ale
umówiłam się z Eleanor… – spojrzałam na zegarek.
-To
pójdziesz z nią. Przyda ci się towarzystwo. – posłała mi ciepły uśmiech, po
czym wstała od stołu i poszła w stronę salonu.
Po zjedzeniu
kanapek i ubraniu się, zabrałam torebkę, po czym wrzucając do niej wszystkie
pierdoły, jakie wpadły mi w ręce, a na końcu telefon, wyszłam z domu. O, super.
Mój ochroniarz postanowił odśnieżyć, jak miło z jego strony. Inaczej na pewno
nie wyszłabym z domu, bo śniegu było prawie po kolana. Tom siedział w
samochodzie na podjeździe, w końcu było zimno. Zrobiło mi się go cholernie żal,
że tak siedział tu całymi dniami bezczynnie. Widać było że jest już tą pracą
znudzony. Podeszłam do jego samochodu, po czym otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam
się do niego szeroko.
-Co słychać,
Chloe? – mężczyzna poprawił się na siedzeniu i uśmiechnął się lekko.
-W porządku.
Może wejdziesz do domu? Mama zrobi ci kawę.
No tak, moja
mama dowiedziała się o ochroniarzu i ze względu na okoliczności była tym faktem
bardzo mile zaskoczona i trochę przestała histeryzować, że w każdej chwili ktoś
może wejść do domu. Z czasem zaczęła nawet ucinać sobie z nim małe pogawędki,
gdy wychodziła do pracy, albo przynosiła mu ciasto.
-Nie, no coś
ty. Nie będę jej przeszkadzał.
Uniosłam
brwi.
-Daj spokój,
Tom. Po prostu idź do środka – powiedziałam, po czym przewróciłam teatralnie
oczami i życząc mu miłego dnia, zamknęłam z powrotem drzwi samochodu i ruszyłam
w stronę kawiarni, w której kiedyś pracowałam, gdzie miałam się spotkać z
przyjaciółką. Odwróciłam się jeszcze i zauważyłam, jak ochroniarz nieśmiało
zamyka za sobą drzwi wejściowe od mojego domu. Chyba był w środku pierwszy raz.
Uśmiechnęłam się delikatnie, chwaląc w duchu samą siebie, że wpadłam na tak
genialny pomysł. Wsunęłam dłonie do kieszeni i przyspieszyłam trochę kroku.
Po jakiś 20
minutach byłam na miejscu i na szczęście Eleanor już na mnie czekała, bo
inaczej zwariowałabym z zimna. Przytuliłyśmy się na przywitanie i powiedziałam,
że musimy wpaść do salonu, żeby zobaczyć Ann w sukni ślubnej. Brunetka
stwierdziła, że to idealny pomysł, bo i tak nie ma ochoty włóczyć się po takim
zimnie. Ruszyłyśmy więc w stronę salonu.
-I jak się
czujesz kochanie? – zapytała Eleanor, a ja doskonale wiedziałam o co chodzi.
Ona też wiedziała co się ze mną działo, bo raz wpadła z Emmą i próbowała mnie
pocieszyć, ale miałam jeden z tych histerycznych momentów, więc niezbyt jej się
to udało.
Westchnęłam.
-Dobrze.
Naprawdę dobrze. Wszystko wróciło do normy. – uśmiechnęłam się do niej.
-Jeżeli cię
to pocieszy, to kiedyś miałam podobną sytuację.
-Jak to? –
spojrzałam na nią zdziwiona.
-Gdy tylko
ludzie dowiedzieli się, że jestem z Louisem, zaczęli wymyślać, że jestem z nim
tylko dla kasy, że go zdradzam, że jestem za brzydka i powinien być z kimś
innym. No cóż, może fanki nie włamywałyśmy się na moje podwórko, żeby nagrać seks
taśmę, oraz nie pisali mi w szkole na szafce, że jestem szmatą, a Louis płaci
mi za to, żebym była cała jego, ale to też bolało, więc doskonale cię rozumiem.
Z czasem jednak fanki, nawet te najbardziej głupie zrozumiały, że gnojenie mnie
nic nie da, bo w ogóle mnie to nie rusza. Oczywiście w rzeczywistości mnie to
ruszało, ryczałam po nocach, nie chciałam chodzić do szkoły, przez jakiś czas
obwiniałam za wszystko swojego chłopaka i było między nami kiepsko. Ale
najważniejsze jest, żeby nie pokazywać tego ludziom, a szczególnie mediom. W
domu możesz być sobą, ale poza nim, gdziekolwiek byś nie była, musisz udawać,
że jest wszystko w porządku. Inaczej one nie przestaną. Dlatego musisz spojrzeć
tej suce w twarz i po prostu przejść obok niej. Nie musisz nic mówić, po prostu
się wyprostuj i pokaż jej, że jesteś ponad to, Chloe. Nie możesz dać jej sobą
manipulować, bo cię zniszczy. To, że teraz jest spokój, to jeszcze nic nie
znaczy. Musisz być na to odporna i dzięki temu z czasem cię zaakceptują. –
powiedziała, po czym przytuliła mnie mocno do siebie i pocałowała w głowę.
-No dobra,
ale skoro ja to przeżywałam i ty też, to dlaczego nic nie robią Emmie?
Przyjaciółka
westchnęła.
-Emma jest w
zupełnie innej sytuacji, niż ty. Liam już miał kilka dziewczyn, fanki zdążyły
przyzwyczaić się do tego, że kogoś ma. Niall odkąd jest w zespole, zawsze był
singlem. Przez 3 lata dziewczyny zdążyły do tego przywyknąć, poza tym zanim cię
poznał, miał dość… no cóż, bujne życie, więc ciężko jest im zrozumieć, że się
zmienił i naprawdę kogoś pokochał. One z czasem się opanują. Ale Tamara akurat
jest typem człowieka, którego cieszy sprawianie przykrości innym i ona jest
zdolna do wszystkiego. Ale może też się opanowała. Wiesz, może się jej
znudziłaś i teraz obrała sobie inny cel. Będzie dobrze, Chloe.
-Musi być… -
szepnęłam cicho.
-Długo
jeszcze będziemy czekać? – zapytałam retorycznie, po czym znów opadłam na fotel
w salonie, podczas, gdy jakieś młode dziewczyny na obcasach biegały w tą i z
powrotem, Eleanor grała w Temple Run na telefonie, a dwie przyjaciółki Ann,
Lisa i Margaret siedziały na jednej z kanap i podniecały się jakimiś
pierdołami. Ugh, nigdy ich nie lubiłam, bo zachowywały się jak 10-letnie
dziewczynki, a były przecież dorosłymi kobietami. Strach pomyśleć, że musiałam
dołączyć do ich „paczki” i być jedną z druhen. Nie wiem jak wytrzymam łażenie z
nimi za panną młodą w identycznych sukienkach. W dodatku w ogóle do nich nie
pasowałam. Obie były wyższe ode mnie, obie blondynki, i obie tak samo głupie.
No naprawdę, co ja tutaj właściwie robię?
Moje myśli
przerwał sprawca całego zdarzenia, czyli moja siostra, która, muszę przyznać,
wyglądała pięknie w białej sukni bez ramiączek, tak długiej, że ciągnęła się za
nią jeszcze jakieś 20 cm. W dłoniach trzymała bukiecik z jasnoniebieskich
kwiatów. Uroku dodawał jej ogromny, szczery uśmiech, który tak rzadko u niej
widziałam.
-Wyglądasz…
- zaczęłam, ale nie dano mi skończyć, bo dwie idiotki zerwały się z kanapy i zaczęły
piszczeć jak pojebane, po czym przytulać ją i całować po całej twarzy. Machnęłam
więc tylko ręką i sama wyciągnęłam swój telefon. Uśmiechnęłam się do
roześmianego Nialla na tapecie i automatycznie zapomniałam o całym świecie.
Tak bardzo
za nim tęskniłam.
-Chloe! –
krzyknął ktoś, a ja podskoczyłam na fotelu i rozejrzałam się zdezorientowana.
-Co? –
spojrzałam na siostrę.
- Idź do
dziewczyn i przebierzcie się w sukienki. – przewróciła oczami.
-A, tak… Już
idę. – bąknęłam pod nosem, po czym niechętnie schowałam telefon do kieszeni i
wstałam z siedzenia. Jakaś kobieta wręczyła mi pokrowiec i poprowadziła do
przymierzalni. Zasłoniłam zasłonę i wyciągnęłam sukienkę z pokrowca. Tak jak
myślałam, była w kolorze kwiatów Ann, również bez ramiączek, więc nie wiem jak
niby miała się utrzymać na moim płaskim biuście. Rozebrałam się do bielizny,
ale po chwili ściągnęłam też stanik, bo byłam ciekawa czy faktycznie ta
sukienka mi nie spadnie. Założyłam ją na siebie i sięgnęłam dłońmi do zamka z
tyłu, żeby do zapiąć. Niestety kiepsko mi to szło, więc powoli zaczęłam się
wkurzać, gdy nagle poczułam czyjeś dłonie na moich plecach. Automatycznie
zamarłam, a po moim ciele przeszedł dreszcz, gdy ktoś bez trudu powoli zapinał
zamek mojej sukienki. Przez chwilę bałam się podnieść wzrok na lustro.
-Daj, ja to
zrobię. – usłyszałam czyiś spokojny, seksownie zachrypnięty i cichy głos, a ja
szybko podniosłam wzrok na lustro i widząc tam dokładnie to, co chciałam
zobaczyć, odwróciłam się pospiesznie.
-Niall! –
pisnęłam, po czym rzuciłam się mu w ramiona.
Przepraszam, że musieliście czekać tak długo na rozdział.
Nie było to spowodowane moim lenistwem czy coś, po prostu nie miałam przez
tydzień w ogóle internetu.
Rozdział był gotowy, miałam go zmienić, ale stwierdziłam, że
niech już zostanie tak jak jest.
Troszkę przyspieszyłam akcje, 70% to głównie opis myśli
Chloe,
Nialla w ogóle praktycznie nie ma, ale musicie mi to
wybaczyć.
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale proszę was,
skomentujcie ten.
Napiszcie choćby jedno słowo, że wam się podoba, cokolwiek.
Bo jak na razie komentują ciągle te same osoby, a naprawdę
czytelników jest tylko 20? (Tym osobom oczywiście bardzo dziękuję, kocham was)
Zacznijcie komentować, proszę, bo to mnie bardzo motywuje,
naprawdę.
W razie jakichkolwiek pytań, proszę pisać w zakładce
Pytania lub na twitterze: @nialler_insane